Prezydent ma pełne prawo do decydowania o tym, którzy z kandydatów na generałów mają rzeczywiście otrzymać nominację - tak decyzję Lecha Kaczyńskiego w sprawie generalskich awansów tłumaczy rzeczniczka Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Akceptację prezydenta uzyskało jedynie trzech spośród 15 kandydatów. Nominacje mieli otrzymać podczas uroczystości 3 maja.

Dostaliśmy 15 nazwisk. Lech Kaczyński po opinii BBN wybrał z nich trzy - mówi Patrycja Hryniewicz z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pozostałe kandydatury prawdopodobnie mu nie odpowiadają - zaznacza. Jednocześnie dodaje, że są jeszcze inne terminy, w których można wręczyć generalskie nominacje.

Prezydent nie odpowiedział oficjalnie MON-owi, ponieważ czeka na kontrasygnatę premiera. Lista z nazwiskami nominowanych generałów została wysłana do Kancelarii Premiera w piątek i tam utknęła. Jak się nieoficjalnie dowiedzieli reporterzy RMF FM, kandydaci Bogdana Klicha to oficerowie zza biurek, nieliniowi, których warto byłoby nagrodzić awansem.

Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysława Stasiaka decyzja prezydenta nie oznacza, że pozostałych dwunastu oficerów jest bez szans. Mamy 15 sierpnia, 11 listopada. Spokojnie. Nie kończy się świat - stwierdził. Prezydent ma prawo do oceny, rozmowy - zaznaczył.

Takie są procedury i prawo prezydenta - przyznaje Donald Tusk. Premier zaznacza jednak, że był czas na konsultacje, bo nazwiska nominowanych prezydent znał już od listopada. Podczas konferencji Tusk odniósł się także do sugestii tygodnika "Wprost", że przedstawiona prezydentowi lista 15 kandydatów była konstruowana według "klucza towarzyskiego"; mieli to być znajomi premiera, z którymi grywał w tenis.

Jeśli to była prowokacja, to źle przygotowana - stwierdził premier. Ostatni raz rakietę tenisową miałem w rękach jakieś 25 lat temu – dodał.