Premier przez tydzień wstrzymywał odwołanie wiceszefa MSWiA Marka Surmacza - dowiedział się RMF FM. Ostatecznie w miniony piątek Jarosław Kaczyński podpisał wniosek złożony przez szefa resortu Janusza Kaczmarka.

Nasi informatorzy twierdzą, że kilka osób wstawiało się u premiera za Surmaczem. Miał to być m.in. wieloletni znajomy skompromitowanego ministra, Antoni Macierewicz. Ostatecznie premier zdał sobie sprawę z tego, że współpraca Surmacza z Kaczmarkiem jest niemożliwa.

Wiceminister, odpowiedzialny w resorcie za policję, kilka razy nieprzyjemnie zaskakiwał Kaczmarka swoimi decyzjami kadrowymi. Miarka przebrała się, gdy szef MSWiA dowiedział się, że jego podwładny chce zlikwidować wydział do walki z terroryzmem. Nieoficjalnie mówiło się, że praktycznie od początku urzędowania Kaczmarek chciał zwolnić Surmacza, trudno było jednak znaleźć odpowiedniego następcę.

Samo odwołanie wiceministra – jak się dowiedzieliśmy - odbyło się niestandardowo podczas imprezy strażackiej w Żaganiu. Jej uczestnikiem był Andrzej Brachmański, poprzednik Surmacza za rządów SLD. Minister zjadł zupę, zadzwonił telefon, podniósł się, wyszedł na chwilę. Ziemniaki zdążyły wystygnąć, wrócił, dziubnął ziemniaka, wsiadł w samochód i pojechał - relacjonuje Brachmański. Co dalej z Surmaczem, nie wiadomo. Będziemy sprawdzać, gdzie były wiceminister znajdzie nową posadę.