Premier Donald Tusk nie wybiera się w tym roku na wakacyjny urlop, ograniczył też urlopy ministerialne. Członkowie rządu mogą wyjechać na tydzień, góra dwa. Dodatkowo muszą konsultować terminy wyjazdu tak, by w każdej chwili było ich w Warszawie co najmniej jedenastu.

Premier ustalając takie wytyczne, chce w każdej chwili móc zwołać posiedzenie rządu i by na tym posiedzeniu mieć kworum. A to co najmniej dziesięciu ministrów. W obawie przed wypadkami losowymi dodano do tego jednoosobową rezerwę i w ten sposób powstała liczba 11.

Ci ministrowie mają być w Warszawie, mają pracować pod parą i czekać na ewentualne wezwanie. Aby wszystko przebiegało zgodnie z planem sporządzana jest rządowa, urlopowa rozpiska. Koordynujemy to na poziomie kancelarii. Ministrowie nie muszą do siebie dzwonić. Radzimy sobie doskonale. Nie zauważyłem żadnych tarć. Wszyscy wypisują wnioski tak, że są one rozplanowane na całe lato - mówi szef Kancelarii Premiera.

Tomasz Arabski jest odpowiedzialny też za to, żeby ministrowie przestrzegali też innej zasady. Ci, którzy mają małe dzieci, mają prawo do dwóch tygodni urlopu. Bezdzietni i ci, których dzieci są dorosłe, mogą wyjechać najwyżej na siedem dni.