Działający w Poznaniu od 19 lat ośrodek Komitetu Ochrony Praw Dziecka znalazł się na skraju bankructwa. Komitet pomagał krzywdzonym dzieciom, kierowanym do ośrodka przez sądy, szpitale, szkoły oraz centra pomocy rodzinie. Jednak placówka nie ma już na koncie ani grosza i nie przyjmuje nowych zgłoszeń.

Aby sprawnie działać, instytucja potrzebuje 400 tys. zł. rocznie. Podstawową część jej budżetu stanowią pieniądze z miejskiej kasy. W tym roku było to tylko 180 tys. zł, choć komitet wnioskował o 250 tys. zł. KOPD otrzymał też mniej niż zwykle pieniędzy z dodatkowych źródeł, czyli tzw. grantów pomocowych.

Poza tym władze miasta zastrzegły, by środki przekazane organizacji zostały przeznaczone tylko na pracę z dziećmi z "rodzin alkoholowych". Pracownicy ośrodka nie odsyłali jednak dzieci bitych czy wykorzystywanych seksualnie: Dziecko pokrzywdzone nie żyje tylko w rodzinie, w której jest problem alkoholowy. Poznaniacy również na trzeźwo krzywdzą swoje dzieci i z tymi dziećmi też ktoś musi pracować - mówi jedna z pracownic komitetu.

Dotychczas tej pomocy udzielał dzieciom i ich rodzinom 8-osobowy zespół specjalistów. W ciągu roku korzystało z niej ponad 400 rodzin.

Komitet Ochrony Praw Dziecka liczy na to, że przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi politycy wykażą się większą wrażliwością i pomogą placówce wyjść z finansowej zapaści. Tymczasem prezydent Poznania, Ryszard Grobelny twierdzi, że miasto nie finansuje komitetów, tylko konkretne zadania.

Pracownicy komitetu apelują: Pomóżcie nam pomagać.

Foto: Dorota Wiśniewska, Poznań

15:35