Ponad 40 osób odniosło obrażenia w rezultacie pożaru, do którego doszło w popularnym klubie nocnym w stolicy Rumunii. Nie ma ofiar śmiertelnych. Prokuratura wszczęła śledztwo i bada przyczyny pojawienia się ognia. Budynek całkowicie spłonął.

W ekskluzywnym klubie Bamboo w momencie pojawienia się ognia przebywało kilkaset osób. Niektórzy zatruli się dymem, inni odnieśli obrażenia podczas skoku z górnej kondygnacji budynku, kiedy usiłowali uciekać przed płomieniami. Część gości, którzy wydostali się z budynku, miało poważnie wychłodzony organizm, ponieważ bez okryć wierzchnich czekali na 12-stopniowym mrozie.

Według ministerstwa zdrowia 41 rannych trafiło do szpitala.

Jak poinformował przedstawiciel służb ratunkowych Raed Arafat, niektórzy ranni pojechali do szpitala na własną rękę. Kilka osób wciąż przebywa w szpitalu. Stan jednego rannego jest ciężki.

Mogło dojść do zaprószenia ognia

Na razie nie poinformowano, co było przyczyną pożaru. Według wypowiedzi jednego ze świadków dla telewizji Dig24 mogło dojść do zaprószenia ognia, gdyż uczestnicy imprezy palili papierosy na górnym piętrze budynku. Zapalano też zimne ognie. Agencja AP zaznacza, że w Rumunii zabronione jest palenie papierosów i puszczanie fajerwerków wewnątrz budynków publicznych.

Rumuńska grupa Bamboo dysponuje siecią klubów w kraju oraz jednym lokalem w Miami, na Florydzie. Klub w Bukareszcie był pierwszym lokalem sieci, otwartym w 2002 roku; w roku 2005 doszło tam do pożaru, po którym klub został odbudowany.

Do pożaru w innym bukareszteńskim klubie doszło również w październiku 2015 roku. Z powodu złamania norm bezpieczeństwa zginęły wówczas 64 osoby. Tragedia stała się symbolem panującej w kraju korupcji oraz bezpośrednią przyczyną antyrządowych protestów i dymisji rządu premiera Victora Ponty.

(mal)