Pożar, spowodowany prawdopodobnie samozagrzaniem węgla, wykryto w nocy z niedzieli na poniedziałek w wyrobisku katowickiej kopalni Murcki-Staszic, ok. 900 metrów pod ziemią. Sytuacja jest już opanowana. Nie ma osób poszkodowanych.

Pożar, spowodowany prawdopodobnie samozagrzaniem węgla, wykryto w nocy z niedzieli na poniedziałek w wyrobisku katowickiej kopalni Murcki-Staszic, ok. 900 metrów pod ziemią. Sytuacja jest już opanowana. Nie ma osób poszkodowanych.
Kopalnia Murcki-Staszic (zdj. arch.) / Andrzej Grygiel /PAP

Pożar został wykryty przez czujniki, wskazujące na podwyższone stężenia gazów, jeszcze zanim pojawiło się zadymienie. Podjęto aktywne gaszenie pożaru wodą. Nikt nie ucierpiał, nie było zagrożenia dla ludzi - powiedział PAP rzecznik Polskiej Grupy Górniczej. Pożar powstał w przodku na poziomie 900 metrów. W pobliżu nie było nikogo z załogi.

Wszystko wskazuje na to, że zauważony w kopalni Murcki-Staszic pożar miał charakter endogeniczny, czyli nie powstał z przyczyn zewnętrznych. Pożary tego typu przejawiają się najczęściej nie tyle ogniem, co wzrostem temperatury, wydzielaniem się gazów i możliwym zadymieniem wyrobiska.


Zagrożony rejon będzie teraz monitorowany pod kątem składu atmosfery. Chodzi o wykluczenie możliwości odnowienia się pożaru w miejscach niedostępnych dla ratowników, co może przejawiać się podwyższonym stężeniem tlenku węgla.

Katowicka kopalnia Murcki-Staszic to w tym roku najbardziej wypadkowy zakład górniczy. Od początku roku zginęło w nim pięciu górników - trzech w wyniku silnego wstrząsu, dwóch w efekcie wejścia do wyrobiska z atmosferą niezdatną do oddychania. Półtora tygodnia temu, 28 listopada, w kopalni nastąpił wstrząs, w wyniku którego niezagrażających życiu obrażeń doznał 43-letni górnik, pracujący w pobliżu kombajnu ściennego. Z zagrożonego rejonu wycofano kilkunastoosobową załogę.