Jedyne wyjście dla PO i PiS to wspólny rząd – napisał Jan Rokita w tekście opublikowanym dziś w „Gazecie Wyborczej”. Jednak wczoraj Donald Tusk zapowiadał, że PO znajdzie się w opozycji. Platformie trzeba rozstać się z mirażem zbudowania silnej, zdecydowanej opozycji wobec rządu PiS-u – odpowiada Rokita.

Tekst Rokity mocno sugeruje, że w PO zanosi się na rozłam. Jednak on sam pytany o treść artykułu jedynie zbywał dziennikarzy, mówiąc: Państwo raczą żartować, jaki rozłam, jaka wewnętrzna opozycja? Rokita twierdzi, że pisząc ten tekst, wystąpił jedynie w roli komentatora.

Komentuję tę rzeczywistość, tak jak komentuję - mówi. Uważam, że to, co zrobili bracia Kaczyńscy, nie służy Polsce, i uważałem to za stosowne napisać publicznie, aby nikt nie miał wątpliwości, że Jan Rokita teraz - w listopadzie 2005 roku uważał, że bracia Kaczyńscy zrobili coś złego dla Polski.

Po dzisiejszym artykule Rokity w PiS-ie pojawiły się głosy, że w Platformie Obywatelskiej jest wielu polityków, którzy chcieliby doprowadzić do powstania POPiS-u, ale „głównym hamulcowym” jest Donald Tusk. Dlatego trzeba go przekonać - uważa premier Kazimierz Marcinkiewicz.

Czy tak się stanie? Czy jednak PO przejdzie do opozycji? Ostateczną decyzję poznamy po Radzie Krajowej partii, która zbiera się dziś po południu. Na razie jednak nic nie wskazuje na zmianę kursu. Liderzy PO uważają, że Platforma wciąż tworzy jedną drużynę, o jednym poglądzie - więc nazywanie Tuska hamulcem to absurd. Jest rzeczą absurdalną, mającą w sobie coś z Haszka, że z jednej strony cały czas mówi się, jak bardzo się Platformę kocha i zaprasza się ją do rozmowy, a z drugiej wszystkimi działaniami się ją obraża - mówi Bronisław Komorowski.

Liderzy PiS-u odrzucają te zarzuty, ale po dzisiejszym tekście Jana Rokity, zacierają ręce. Wietrzą jeśli nie rozłam, to potężne różnice, a wiadomo, że z partią miotaną wątpliwościami negocjuje się łatwiej. Dlatego Jarosław Kaczyński deklaruje: rozmawiajmy, bo jeszcze możemy się dogadać. Wiadomo, że nie takie rowy się zasypywało. Zdarzało się w historii Polski, że rządziły partie, które wcześniej do siebie strzelały.