20-letnia kobieta, która za pieniądze ówczesnego chłopaka powiększyła sobie biust, nie musi mu zwracać ponad 18 tysięcy złotych. Odda mu jedynie nieco ponad tysiąc. Tak zdecydował Sąd Rejonowy w Łowiczu w Łódzkiem, który uznał, że mężczyzna sam wpłynął na swoją byłą partnerkę, zachęcając ją do zabiegu.

Sprawa trafiła do sądu po rozstaniu pary. Policjant drogówki żądał zwrotu ponad 18 tysięcy złotych, jakie wydał na narzeczoną, gdy jeszcze byli razem. W sądzie przedstawił m.in. wyciągi z konta, gdzie były kwoty za operację piersi, zabieg przedłużenia włosów czy za kurs modelingu dla fotomodelki.

20-letnia dziewczyna broniła się mówiąc, że zdecydowała się na operację biustu w tajemnicy przed rodzicami i jak twierdzi, za namową starszego partnera. Mężczyzna miał ją wręcz nakłaniać do przeprowadzenia zabiegu i wybierać kształt oraz rozmiar implantów.

Narzeczeni rozstali się po kilku miesiącach, po kłótni. Według Patrycji Pająk poszło o niewyprasowaną koszulę. Natomiast 28-letni Łukasz M. tłumaczył, że powodem rozstania była zdrada. Wtedy policjant złożył pozew w sądzie, domagając się zwrotu pieniędzy, które uważał za pożyczkę.

Sąd zdecydował, że Patrycja Pająk ma oddać policjantowi drogówki 1080 złotych, a mężczyzna będzie musiał pokryć koszty procesu, czyli wyłożyć ponad 2 tysiące złotych.

Na wniosek pełnomocnika mężczyzny proces cywilny toczył się za zamkniętymi drzwiami. Chodziło o nieujawnianie opinii publicznej szczegółów z życia prywatnego 28-latka. W trakcie procesu sąd przesłuchał m.in. lekarza, który powiększał biust Patrycji.