Na autostradzie A1 w kierunku Gdańska doszło w sobotę do poważnego wypadku. Między węzłami Rusocin - Stanisławie samochód osobowy wjechał w grupę robotników. Chwilę później uderzyły w niego dwa duże samochody dostawcze, które od razu stanęły w płomieniach. Rannych zostało 8 osób, w tym 6 trafiło do szpitala.

Wstępnie mówiono, że dwie osoby są w stanie ciężkim, ale na szczęście te informacje nie potwierdziły się. W wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego report RMF FM usłyszał, że życie żadnej z nich nie jest zagrożone.

Wiadomo, iż poparzonych zostało dwóch kierowców samochodów dostawczych, które zapaliły się po uderzeniu w samochód osobowy. Z daleka było widać kłębiasty, czarny dym. Na początku myślałem, że pali się coś z boku autostrady - powiedział nam pan Dariusz, który tuż po godzinie 10 jechał autostradą w kierunku Gdańska.

Do wypadku doszło w sobotę rano

Do wypadku na A1 doszło w sobotę rano. Auto osobowe, w którym prawdopodobnie pękła opona, najechało na grupę osób pracujących przy nawierzchni autostrady. Pracownicy tej firmy podgrzewali masę bitumiczną potrzebną do wykonania prac, używali gazu. Po tym, jak osobowa toyota wjechała na teren prowadzonych robót, doszło do zapłonu i w ogniu stanęły dwa auta dostawcze należące do firmy wykonującej naprawę autostrady - wyjaśniła Marzena Szwed-Sobańska z komendy policji w Pruszczu Gdańskim. Dwa dostawcze auta spłonęły niemal doszczętnie.

Autostrada A1 była zablokowana w kierunku Gdańska przez trzy godziny, tworzyły się gigantyczne korki. Niektórym kierowcom udało się opuścić drogę bramą awaryjną, którą do wypadku dojeżdżała część służb.