Połamane pod ciężarem lodu i śniegu drzewa i gałęzie uszkodziły linie energetyczne w wielu rejonach południowej i wschodniej Polski. W sumie elektryczności nie miało ponad 100 tysięcy odbiorców na Śląsku, w Małopolsce, Świętokrzyskiem, na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu. Usuwanie awarii jest często trudne, bo ekipy muszą przebijać się przez śnieżne zaspy. Do wtorkowego wieczora w wielu miejscach udało się przywrócić prąd.

W Małopolsce energii elektrycznej nie miało wielu mieszkańców okolic Krakowa, Olkusza, Proszowic i Jerzmanowic. Po południu prąd w tym regionie nie płynął do 12 tysięcy domów. W Jerzmanowicach, które o poranku odwiedził reporter RMF FM Maciej Grzyb, prądu nie było od poniedziałku, od godziny 23. W domach zrobiło się zimno, bo przestały pracować elektryczne pompy rozprowadzające ciepłą wodę. Palę, ale grzejnik jest tylko górą ciepły, a dół zimny, nie ma obiegu. Bez tego prądu nie ma szans, żeby to grzało, tak, że będzie to dotkliwe - mówili naszemu dziennikarzowi mieszkańcy Jerzmanowic.

Powodem awarii jest lód i śnieg, który obciążył przewody. Zamknięte, bo nie ma prądu i nie mogę kasy fiskalnej włączyć, ani nic uruchomić, nie mogę otworzyć sklepu. Nic nie pracuje w sklepie wszystko jest powyłączane. Nie jestem w stanie uruchomić sklepu, bo jaki agregat duży musiałbym posiadać, żeby to wszystko włączyć - skarżył się właściciel sklepu w Jerzmanowicach.

Wielu mieszkańców wyciągnęło agregaty prądotwórcze. W Jerzmanowicach mają je prawie wszyscy. Trzy lata temu w miejscowości prądu nie było bowiem przez dwa tygodnie. Uruchamiamy agregat, bo lodówki porozmrażane. Tu wszyscy prawie agregaty mają. Trzy lata temu wszyscy pokupili - mówili naszemu dziennikarzowi mieszkańcy.

Mieszkańcy Jerzmanowic twierdzą, że od tamtego czasu niewiele zrobiono, żeby poprawić stan sieci energetycznej. Widzi pan, w jakim są stanie słupy, w opłakanym - skarżył się naszemu reporterowi jeden z mieszkańców gminy.

Tomasz Topola z Tauron Dystrybucja twierdził natomiast, że wiele linii energetycznych jest już nowych. Cały czas też trwa wymiana starych słupów. Spodziewamy się, że w przeciągu najbliższych kilku lat będzie tam sytuacja lepsza - powiedział Topola.

4,5 tysiąca domów bez prądu w Śląskiem

Problemy z brakiem energii elektrycznej mieli także mieszkańcy województwa śląskiego. Na północy i południu regionu uszkodzonych było ponad 40 stacji transformatorowych. Prąd nie docierał do 4,5 tysiąca domów. Najwięcej awarii było w powiecie zawierciańskim na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. W dwóch miejscowościach - Gulzów i Mokrus - nikt nie miał prądu, bo obciążone lodem przewody złamały tam kilka słupów. W sumie w tym rejonie województwa prądu nie było w prawie 3 tysiącach domów.

Z awariami walczono także Beskidy. Najgorzej było w miejscowości Szare. Głównym problemem są oblodzone przewody i łamiące się pod naporem lodu gałęzie - mówił Kazimierz Szypuła z beskidzkiej energetyki. W tej części województwa energia nie docierał do ponad 1,5 tysiąca domów.

Około 20 tysięcy odbiorców bez prądu na Lubelszczyźnie

Na Lubelszczyźnie prądu nie mało około 20 tys. odbiorców. Awarie - podobnie jak i w innych regionach - były spowodowane opadami śniegu i marznącego deszczu. Najgorsza sytuacja była m.in. w gminach Bełżec, Susiec, Horyniec, Lubycza Królewska, Narol, Księżpol, Biszcza, Potok Górny, Różaniec i Obsza.

Do pracy zaangażowane zostały wszystkie ekipy pogotowia energetycznego. Wiele awarii ma charakter poważny, są połamane słupy. Ekipy muszą docierać w trudny teren, w złych warunkach pogodowych - podkreśliła rzeczniczka PGE Dystrybucja Dorota Gajewska.

Podkarpacie: 22 tysięce domów nie ma elektryczności

Na Podkarpaciu najtrudniejsza sytuacja była w okolicach Mielca, Stalowej Woli, Leżajska i Rzeszowa. Marznący deszcz osadzał się na liniach energetycznych, co spowodowało ich zerwanie. Połamane są także słupy energetyczne - powiedział Łukasz Boczar z BGE Dystrybucja Rzeszów.

Awarie linii energetycznych występowały także w powiecie jarosławskim.

Fala opadów śniegu i mrozów na południu Polski niesie ze sobą zagrożenie. Niska temperatura zmusza ludzi do dogrzewania się za pomocą różnych przenośnych urządzeń, czasami nie spełniających kryteriów bezpieczeństwa. Niestety od wielu lat notujemy około 500, 600 ofiar śmiertelnych w pożarach, z których większość właśnie powstaje w takich okolicznościach. Najczęściej w sytuacji, kiedy te osoby nie są świadome - powiedział nam zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Janusz Skulich.