Ponad pięć miesięcy poszukiwań szyfranta Stefana Zielonki i wciąż żadnych śladów. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, policja do tej pory nie otrzymała żadnej informacji dotyczącej zaginionego żołnierza, a jego poszukiwania już kilka dni po zgłoszeniu stanęły w martwym punkcie.

Tak naprawdę jedyny materiał udało się zebrać w pierwszych dniach poszukiwań. Chodzi o jeden zapis z kamer monitoringu - widać na nim poszukiwanego w dniu, w którym zaginął, gdy idzie ulicą z samą saszetką. Wiadomo również, że od tej pory nie kontaktował się ani z żoną, ani z córką.

Nasz reporter dowiedział się również nieoficjalnie, że na koncie szyfranta jest kilkaset tysięcy złotych i jak dotąd nie było żadnej próby podjęcia choćby drobnej części tej sumy. Według policjantów, z którymi rozmawiał Krzysztof Zasada, to wciąż potwierdza dwie wersje zniknięcia żołnierza: śmierć, na przykład samobójstwo, lub werbunek przez obce służby, które zazwyczaj zapewniają zwerbowanemu pełne utrzymanie.

Jednak ludzie z naszych służb wątpią w wersję o werbunku. Jak usłyszał nasz reporter, szyfrant był w nich tylko małym trybikiem. Co więcej, zajmował się mało ważnym ze strategicznego punktu widzenia obszarem, bo Bałkanami.