Ratownicy prowadzący poszukiwania dwóch górników zaginionych po kwietniowym wstrząsie w kopalni „Wujek Ruch Śląsk” znaleźli dziś pod ziemią kolejną już kurtkę. Poinformował o tym rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros.

Na razie nie ma pewności, że znaleziona w poniedziałek na bocznej ścianie wyrobiska kurtka należy do jednego z poszukiwanych górników. W sobotę w innym miejscu ratownicy natrafili na aparat ucieczkowy i kurtkę. Wiadomo, że należała ona do jednego z zaginionych.  

W sobotę przed południem ratownicy doszli do ściany wydobywczej, czyli wcześniej określanego rejonu potencjalnych poszukiwań. Później spenetrowali m.in. odcinki chodnika badawczego "5b" i dowierzchni badawczej "1" docierając do zawalonych rejonów. Sprawdzali też chodnik podścianowy (badawczy "7") oraz połączenie przecinki łączącej chodniki "5b" i "5a". Od soboty penetrowali rejon wyrobiska ściany, zabudowując jednocześnie w chodniku "7", a następnie w ścianie, aż do chodnika "5b" doprowadzający powietrze tzw. lutniociąg - dla poprawienia warunków pracy. W poniedziałek rano ratownicy sygnalizowali, że główne kierunki poszukiwań to chodnik badawczy "5b", chodnik "5a", a także łączące je przecinka i przełaz. Wieczorem sztab akcji przekazał, że następnie przeszukiwane starannie będą chodnik badawczy "7" i przecinka "5" (w zakresie możliwym do spenetrowania), w tym ich połączenie. Z uwagi na warunki - temperaturę, wilgotność, niską zawartość tlenu oraz metan - ratownicy muszą cały czas pracować w aparatach oddechowych.


Zaginęli po wstrząsie

Akcja ratownicza to następstwo wstrząsu w tzw. Ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobiskach, m.in. ich znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.

Początkowo zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się ręcznie przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Zapadła więc decyzja o drążeniu kombajnem nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, jak również o wykonaniu pionowego odwiertu z powierzchni, aby szybciej sprawdzić niedostępny rejon.

Odwiert był gotowy 5 maja, po 12 dniach prac. Drążony na granicy Katowic i Rudy Śląskiej otwór trafił w zaplanowane wcześniej miejsce ponad kilometr pod ziemią. Opuszczona przezeń kamera pokazała, że pod obudowami jest pusta przestrzeń, osuwisko, trochę zniszczeń, nie pokazała jednak ludzi. Przez odwiert opuszczono też sprzęt łącznościowy i płyny izotoniczne. Próby nawiązania komunikacji z górnikami nie przyniosły rezultatu.

Dodatkowo analizy powietrza pobieranego w obserwowanym poprzez odwiert rejonie wskazywały, że jego skład nie jest korzystny dla przebywania ludzi. Stwierdzono tam zmniejszoną zawartość tlenu oraz zwiększone, zmienne stężenie metanu, od początku pomiarów powyżej granicy wybuchowości.

W związku z brakiem jakiegokolwiek sygnału 13 maja ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego zakończyli prowadzenie nasłuchiwania i wycofali sprzęt z odwiertu na powierzchnię. Otwór został przejęty przez kopalnię. Potem kombajnem wydrążono chodnik ratunkowy, który umożliwił dotarcie do drożnych wyrobisk w rejonie ściany wydobywczej.

(mn)