Jak ukrócić bezmyślność ludzi, którzy bez sprzętu i przygotowania wspinają się po górach? Posłowie proponują, by karać ich jak stadionowych zadymiarzy - donosi "Gazeta Wyborcza". Według posła PO Ireneusza Rasia, ratownicy górscy po stwierdzeniu, że ratowana osoba nie była odpowiednio przygotowana do wycieczki, powinni kierować sprawy do sądu.

Jeżeli ratownicy GOPR lub TOPR stwierdzą, że ratowane osoby naraziły siebie i ratowników na niebezpieczeństwo, to powinni kierować sprawy do sądu i domagać się od nich pokrycia kosztów akcji ratunkowej - przekonuje poseł Ireneusz Raś. Dodaje, że podobne rozwiązania są dziś stosowane wobec pseudokibiców na stadionach. Jak podkreśla Raś, kwestia finansowej odpowiedzialności za akcje ratunkowe w górach powraca w naszym kraju od lat i wciąż pozostaje nierozwiązana.

Przeciwko proponowanym rozwiązaniom opowiadają się jednak sami goprowcy. Jak wyjaśnia Grzegorz Chudzik, naczelnik bieszczadzkiej grupy GOPR, dziś ich wprowadzenie jest niemożliwe. Dodaje, że ze struktur pogotowia musiałaby zostać wydzielona specjalna grupa zawodowych ratowników opłacanych przez państwo.

W Polsce nie funkcjonuje obowiązkowe ubezpieczenia górskie, a koszty akcji ratowniczych są pokrywane przez podatnika. W innych krajach, jak chociażby na Słowacji, za każdą akcję ratowniczą w górach trzeba zapłacić. Jej koszty pokrywa sam poszkodowany lub ubezpieczyciel. TOPR i GOPR dotowane są z budżetu MSW, resztę potrzebnych na funkcjonowanie środków pozyskują natomiast od sponsorów.