W związku ze śmiercią prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza tamtejszy Sąd Rejonowy umorzył postępowanie w sprawie, w której samorządowiec był oskarżony o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012. Obecny w sądzie obrońca Adamowicza – mec. Jerzy Glanc powiedział dziennikarzom, że "okoliczności tej sprawy budzą wiele wątpliwości jeżeli chodzi o decyzje podejmowane przez prokuraturę".

W związku ze śmiercią prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza tamtejszy Sąd Rejonowy umorzył postępowanie w sprawie, w której samorządowiec był oskarżony o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012. Obecny w sądzie obrońca Adamowicza – mec. Jerzy Glanc powiedział dziennikarzom, że "okoliczności tej sprawy budzą wiele wątpliwości jeżeli chodzi o decyzje podejmowane przez prokuraturę".
Paweł Adamowicz na zdj. z października 2018 roku / Adam Warżawa /PAP

Sąd poinformował, że 22 lutego wpłynął do niego zupełny odpis aktu zgonu samorządowca zmarłego 14 stycznia. 13 stycznia, podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Paweł Adamowicz został na scenie zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W.

Obecny w sądzie obrońca Adamowicza - mec. Jerzy Glanc stwierdził, że jego zdaniem w działaniach prokuratury "chodziło tylko o to, żeby docelowo wywołać wrażenie. że Paweł Adamowicz nie jest uczciwą osobą i żeby przez to wyeliminować go z polityki. Gorzko zabrzmi to, co teraz powiem, ale rzeczywiście wyeliminowano go z polityki i to jest bardzo smutne".

Według adwokata, "ta cała sytuacja mogła również mieć wpływ na proces decyzyjny" Stefana W. Bardzo smutna sprawa i szkoda, że w jakimś stopniu organy państwa mogły się przyczynić do tego, co się wydarzyło 13 stycznia - podkreślił Glanc. 

Karnowski: To była sprawa stricte polityczna

W sądzie zjawił się też prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Powiedział, że "przyszedł, bo sprawa dotyczyła jego przyjaciela". To była sprawa stricte polityczna, wywołana przez pana ministra Ziobrę jako prokuratora generalnego. Pokazuje to próby wpływania na niby niezależną prokuraturę i ta sprawa, taka polityczna ewidentnie, w korelacji z działalnością mediów publicznych czyli telewizji publicznej doprowadziła do takiej mowy nienawiści, która była na pewno jedną z przyczyn tego, co się stało - tłumaczył Karnowski.

Umorzone w piątek postępowanie było już drugim procesem w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury uwzględnił w marcu 2016 r.

Po tym orzeczeniu polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.

Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Sąd okręgowy zalecił, by sąd niższej instancji m.in. wnikliwie zbadał motywy i pobudki postawy samorządowca.

Podczas pierwszej rozprawy w tym procesie, pod koniec września 2017 r. Adamowicz przyznał, że nie podał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji. Tłumaczył, że stało się tak przez pomyłkę, będącą skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r. Wyjaśniał, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona, będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży, trafiła do szpitala.