Poseł Ruchu Palikota Andrzej Piątak chce postawić pod Nowogardem kolejną fermę norek. Teren jest już przygotowany – na działce pojawił się już ciężki sprzęt, można tam też zobaczyć hałdy zgarniętej ziemi i kilkanaście palików z opisem, co stanie w danym miejscu. Urzędnicy pytani o to, czy wydali pozwolenie na budowę, robią wielkie oczy.

W okolicy Nowogardu działa już kilka ferm norek. Gdy mieszkańcy Glicka zobaczyli podczas majówki ciężki sprzęt na polu należącym do posła Andrzeja Piątaka, poczuli się zaniepokojeni. Nikt się nas o nic nie pytał. O tym, że budowa rusza dowiedziałem się, jak zobaczyłem jak na pole wjeżdżają dwie koparki. On robi tu co chce - mówi naszej reporterce Anecie Łuczkowskiej pan Wiesław. Od razu sprawdziłem w urzędzie, czy poseł może budować, okazało się, że nikt nic nie wie - dodaje Zbigniew Luter, mąż sołtyski Glicka i przewodniczący antynorkowego ruchu oporu.

Parlamentarzysta kupił działkę pod Glickiem jesienią ubiegłego roku. Jak przyznaje, od początku chciał tam postawić fermę norek. Do tej pory nie załatwił jednak podstawowych pozwoleń. Starostwo Powiatowe z Goleniowa nie wydało mu pozwolenia na budowę. O rozpoczęciu prac nie powiadomił też Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Goleniowie. Poseł powinien do nas napisać, że rozpoczyna roboty, ale to by oznaczało, że ma pozwolenie na stawianie fermy. Dlatego wybierzemy się tam z kontrolą -  mówi Powiatowy Inspektor Hanna Krugły.

Andrzej Piątak utrzymuje, że dopiero szykuje się do rozpoczęcia budowy. Koparki, hałdy ziemi i paliki to, jak powiedział naszej dziennikarce, tylko geodezyjne przygotowania i badanie gruntu. Jakby chciał badać grunt, to by go zbierał do probówek, a nie równał ziemię i usypywał dwumetrowe hałdy - odpowiadają na takie argumenty mieszkańcy Glicka.

Nie chodzi o norki, ale o słomę?

Według posła, zamieszanie wokół jego inwestycji to zemsta męża sołtyski Glicka. Pójść miało o... słomę. Gdy kupiłem ziemię zadzwonił do mnie, czy może zabrać słomę, która tam leżała, ale ja ją oddałem komu innemu. Potem pytał, czy może ziemię obsiać, ale też się nie zgodziłem. To prywatna wendeta - twierdzi w rozmowie z Anetą Łuczkowską. Skarży się też na to, że przedsiębiorcom w Polsce rzuca się kłody pod nogi i dziwi temu, że mieszkańcy nie chcą jego fermy. Dam pracę 60 osobom. Ci ludzie powinni być oswojeni z tym problemem, bo jest ich w okolicy kilka i wiele osób tam pracuje - ocenia.

Mieszkańcy Glicka oswojeni  jednak nie są, a do pracy przy norkach iść nie chcą. Sprzeciwiają się budowie fermy, bo boją się smrodu, utraty wartości ziemi i tego, że zwierzęta, które uciekną z klatek, wymordują wszystkie kury w okolicy. Rozpoczęto już zbiórkę podpisów przeciwko budowie fermy. Na razie jest ich ok. 100. Na liście podpisują się też mieszkańcy sąsiednich wiosek.

Aneta Łuczkowska

MN