Wniosek o odwołanie Ryszarda Czarneckiego ze stanowiska wiceprzewodniczącego PE - za porównanie Róży Thun do szmalcownika - jest praktycznie pewny – ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska–Borginon. "Grupy polityczne już zdecydowały" - usłyszała.

Wniosek o odwołanie Ryszarda Czarneckiego ze stanowiska wiceprzewodniczącego PE  - za porównanie Róży Thun do szmalcownika - jest praktycznie pewny – ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska–Borginon. "Grupy polityczne już zdecydowały" - usłyszała.
Ryszard Czarnecki / Wiktor Dąbkowski /PAP

Dzisiaj konferencja przewodniczących grup politycznych europarlamentu ma zdecydować, czy będzie wnioskować o odwołanie Czarneckiego. Wniosek ten będzie następnie  głosowany w przyszłym tygodniu na sesji plenarnej - przez wszystkich eurodeputowanych.

"Presja grup politycznych na odwołanie Czarneckiego jest ogromna"

Mediacje szefa europarlamentu Antonio Tajaniego z Różą Thun i Ryszardem Czarneckim okazały się fiaskiem. Pozostaje więc prosty rachunek sił. A ten jest dla Czarneckiego nieubłagany - podkreśla korespondentka RMF FM. Do czterech grup politycznych - czyli chadeków, socjalistów, Zielonych i liberałów żądających od początku stycznia odwołania Czarneckiego - dołączyli ostatnio komuniści. Tylko EKR, czyli europejscy konserwatyści, do których należy PiS, stoją za Czarneckim murem. Na wtorkowym posiedzeniu EKR zdecydowana większość eurodeputowanych poparła polskiego posła, wątpliwości miało tylko 5 posłów (na 63 eurodeputowanych EKR). Solidarni z Czarneckim są oczywiście polscy eurodeputowani PiS. 

Szef konserwatystów, Brytyjczyk Syed Kamall miał jeszcze rozmawiać z Tajanim, szukając możliwości jakiegoś kompromisu - np. ukarania Czarneckiego bez pozbawienia go stanowiska. Jednak rozmówcy korespondentki RMF FM  nie dawali wielkich szans tym rozmowom. Presja grup politycznych na odwołanie Czarneckiego jest ogromna, a decyzji nie podejmuje Tajani, tylko właśnie liderzy grup politycznych - wyjaśnia dziennikarce RMF FM jeden z wysokich rangą urzędników europarlamentu.

Rozmówcy z EPL są także pewni, że istnieje również "duża większość", która zagłosuje za odwołaniem Czarneckiego w przyszłym tygodniu, podczas sesji plenarnej.

Wczoraj odbyło się także spotkanie europejskich chadeków (EPL), do których należy PO. Jak się dowiedziała Katarzyna Szymańska-Borginon, chadecy poprosili już EKR o przedstawienie kandydata na stanowisko wiceprzewodniczącego po Czarneckim. 

Jeżeli EKR przedstawi Polaka na stanowisko po Czarneckim, to będziemy na niego głosować - zapewnił RMF FM ważny polityk EPL - "gdyż to głosowanie nie jest skierowane przeciwko Polsce czy przeciwko PiS-owi, ale przeciwko Czarneckiemu".  Podobnie zapewniał w niedawnej w rozmowie z dziennikarką RMF FM szef liberałów Guy Verhofstadt. Mówił, że nie zgłosi na to stanowisko własnego kandydata. 

"Istnieje poważne ryzyko utraty przez Polskę stanowiska po Czarneckim"

Wielu rozmówców dziennikarki RMF FM uważa jednak, że istnieje poważne ryzyko utraty przez Polskę stanowiska po Czarneckim, gdyż zawsze może się ktoś zgłosić z sali - nawet wbrew stanowisku własnej grupy politycznej. Tak już bywało w przeszłości - mówi rozmówca Katarzyny Szymańskiej-Borginon w  PE. "Gdy będzie to np. członek Zielonych lub liberał, to eurodeputowani mogą go poprzeć - zamiast głosować na Polaka z EKR" - usłyszała nasza dziennikarka. 

Sam Czarnecki widzi sprawę swojego możliwego odwołania w szerszym kontekście. Słyszałem, że szykuje się też debata na temat Polski na najbliższym lub jednym z najbliższych posiedzeń europarlamentu. Moja sprawa wpisuje się w pewną politykę UE wobec Polski - powiedział Czarnecki.