Ponad 34 tysiące złotych kary ma zapłacić poradnia z Dąbrowy Górniczej, która w maju nie udzieliła pomocy 11-letniemu chłopcu. Po wyjściu z przychodni Igor zemdlał na przystanku autobusowym.

Karę finansową dla poradni już kilka tygodni temu zapowiedział  Narodowy Fundusz Zdrowia w Katowicach. Teraz wiadomo, że przychodnia ma zapłacić ponad 34 tysiące złotych.

NFZ przeprowadził kontrolę w placówce po naszych doniesieniach o tym, że 11-letniego Igora odesłano bez udzielenia mu pomocy. Fundusz stwierdził, że poradnia naruszyła przepisy dotyczące dostępności świadczeń dla pacjentów. Miał też zastrzeżenia do wyposażenia przychodni w sprzęt, organizacji dyżurów i prowadzenia dokumentacji medycznej. Placówka zgłosiła zastrzeżenia do kontroli NFZ, ale Fundusz je odrzucił.

Przypadek nagły, ale karetki nie będzie

11-letni Igor, cierpiący m.in. na padaczkę, poczuł się źle po tym, jak podczas zabawy kolega uderzył go w klatkę piersiową. Miał kłopoty z oddychaniem. Matka zabrała go do poradni, która świadczy usługi w ramach nocnej i świątecznej opieki medycznej.

Powiedziałam pani w rejestracji, co się stało, że syn miał uraz klatki piersiowej, że nie może oddychać, że jestem sama. Wtedy przyszła druga pani - podejrzewam, że pani doktor. Stwierdziła, że jest to przypadek nagły, kwalifikuje się na chirurgię i powinnam udać się do Klimontowa (do Centrum Pediatrii w Sosnowcu Klimontowie - przyp. red.). Usłyszałam, że karetki nie dostanę, powinnam wezwać sobie taksówkę - opowiadała nam pani Marta, matka Igora. Jak relacjonowała, 20 minut później jej syn leżał nieprzytomny na przystanku. Stamtąd do szpitala dziecięcego zabrało go pogotowie.

Przychodnia tłumaczyła, że dziecko było w dobrym stanie i nie potrzebowało transportu karetką.

(edbie)