Rany cięte, obtarcia od uprzęży, złamane kopyto i mnóstwo starych blizn - konia w takim stanie odebrali właścicielowi strażnicy miejscy ze Świnoujścia. Kobieta, która w trakcie kontroli powoziła dorożką, próbowała uciec. Właściciel zwierzęcia powiedział strażnikom, żeby konia zabrali i ugotowali z niego zupę. ​

Rany cięte, obtarcia od uprzęży, złamane kopyto i mnóstwo starych blizn - konia w takim stanie odebrali właścicielowi strażnicy miejscy ze Świnoujścia. Kobieta, która w trakcie kontroli powoziła dorożką, próbowała uciec. Właściciel zwierzęcia powiedział strażnikom, żeby konia zabrali i ugotowali z niego zupę. ​
zdjęcie ilustracyjne /Marcin Bielecki (PAP) /PAP

W stanie, w jakim koń znajdował się wczoraj, absolutnie nie powinien pracować. Weterynarz znalazł na jego ciele rany i obtarcia od uprzęży. Miał też wiele starych blizn oraz złamane kopyto. Nie był podkuty, choć powinien.

Powożąca dorożką kobieta nie miała przy sobie żadnych dokumentów zwierzęcia, dlatego na widok patrolu towarzyszącego weterynarzowi, próbowała odjechać. Została zatrzymana, a strażników odesłała do właściciela zwierzęcia.

Ci skontaktowali się z nim telefonicznie i poprosili, by przywiózł dokumenty. Mężczyzna odpowiedział, że jest 100 km poza Świnoujściem i nie będzie się fatygować.

Ostrzegliśmy go, że w przypadku braku dokumentów, grozi mu czasowe zajęcie konia. Mężczyzna odparł, żebyśmy "go sobie zabierali i ugotowali z niego zupę" - mówi strażnik miejski Michał Rogalski.

Właściciela konia czekają teraz konsekwencje. Strażnicy sprawę skierują do prokuratury. Chcą, by mężczyzna odpowiedział za znęcanie się nad zwierzęciem oraz za jego porzucenie. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności, a nawet 2 lata więzienia.

Zwierzę trafiło do jednego z gospodarstw.

(adap)