Ponad 30 włamań do domów ma na koncie złodziej z południa Polski. Każdą akcję drobiazgowo przygotowywał. Na każde włamanie jechał pociągiem. Akt oskarżenia w tej sprawie właśnie został wysłany do sądu.

Włamywacz każdą z akcji drobiazgowo planował. Korzystając z map internetowych i zdjęć mężczyzna robił rozpoznanie terenu. Dzięki temu w obcym sobie miejscu doskonale znał układ ulic i miał opracowaną drogę ucieczki. Zawsze wybierał miejsca w pobliżu małych dworców kolejowych, bo na każde włamanie samotnie jechał pociągiem. Woził ze sobą tą samą torbę na łupy, w której miał też niezbędny do włamań sprzęt: łom, rękawiczki i kominiarkę.

Po włamaniu do wybranego domu kradł głównie pieniądze i biżuterię, czasem był to też drogi sprzęt komputerowy. Ale zdarzało się i tak, że w wybranym domu nie znalazł niczego wartościowego. Wtedy uciekał bez łupów, ale jednocześnie niczego tam nie niszczył.

Wpadł w Kobiórze na Śląsku, bo po jednym z włamań świadkowie zapamiętali jego sylwetkę oraz drogę ucieczki. W czasie ucieczki ukrył w krzakach torbę z łupami, ale niebawem odnaleźli ją policjanci. Po zatrzymaniu 21-latek przyznał się nie tylko do tego ostatniego włamania, ale też i do wielu innych w pasie od Wrocławia, przez Opole, a na Pszczynie kończąc.

Opracowanie: