Aż 40 procent wyjazdów karetek pogotowia to interwencje w przypadkach nie zagrażających życiu pacjentów. Takie dane ogłoszono na Ogólnopolskim Kongresie Ratowników Medycznych w Krakowie.

Karetki wzywane są do szeregu różnych błahostek, stanów przewlekłych czy bólu nóg i brzucha. Zdarza się, że ludzie wzywają pogotowie do dolegliwości, które trwają kilkanaście dni, a nawet kilka tygodni. Pacjenci przypominają sobie o nich dopiero, kiedy zaczyna się weekend i nie chcą czekać na możliwość umówienia się do lekarza. Są też tacy, którym skończyła się recepta i po prostu chcą ją dostać. Nie wiedzą zaś, że pogotowie tych recept wystawiać nie może - tłumaczy ratownik Adrian Stanisz.

Karetka, która jedzie do takiego zgłoszenia, nie może pomóc potrzebującym. A to może spowodować, że ktoś, kto naprawdę poważne problemy, może zostać bez pomocy - dodaje Stanisz.