Po siedmiomiesięcznym wakacie rząd doczekał się swego rzecznika prasowego. Poseł PO Paweł Graś objął miejsce zwolnione w lipcu ubiegłego roku przez Agnieszkę Liszkę. Tym samym został 11. w gronie sekretarzy i podsekretarzy stanu w Kancelarii Premiera.

Co ciekawe, jeszcze w połowie bieżącego miesiąca Donald Tusk mówił, że nie szuka kandydata na rzecznika rządu. Nie widzę takiej potrzeby - stwierdził. Sytuacja zmieniła się jednak kilka dni temu. Premier wziął pod uwagę sugestie dziennikarzy, że nowy rzecznik jest potrzebny - powiedział „Gazecie Wyborczej” szef gabinetu politycznego szefa rządu Sławomir Nowak.

Paweł Graś był do tej pory zastępcą sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej i koordynatorem kampanii PO przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Trudno sobie wyobrazić, by Graś łączył te funkcje z funkcją rzecznika rządu. Nie po to bowiem wchodzi do rządu, by wyjść z niego po krótkiej chwili. Mając do wyboru kampanię albo rzecznikowanie wybierze raczej to drugie, chyba że aż tak spali się na swoim kolejnym rządowym podejściu, że szybko będzie miał dosyć gabinetu przy Al. Ujazdowskich.

Przy pierwszej próbie Graś, który w rządzie Tuska zarządzał specsłużbami, odszedł po niespełna dwóch miesiącach. Przyczyny tamtej rezygnacji wciąż otacza mgła tajemnica. Sam zainteresowany mówił o powodach osobistych i konieczności nabrania dystansu do służb specjalnych. Podobno jednak prawdziwym powodem odejścia była niemożność przebicia się przez otoczenie premiera. Graś - samotny, bez kompetencji i dostępu do Donalda Tuska - szybko uznał, że nic w rządzie po nim. Teraz wchodząc drugi raz do tej samej rzeki, zdaje sobie sprawę z tego, jakie rafy czają się na jej dnie. Dlatego – jak mówią politycy PO – robi to bez entuzjazmu, mówiąc, że premierowi się nie odmawia. Wietrzy jednak szansę na powrót do najściślejszego grona rządzącego Platformą Obywatelską.