​Spychanie do kąta po europejsku? Tylko jedna runda przemówień dla przedstawicieli grupy politycznych podczas wtorkowej debaty Parlamentu Europejskiego o Polsce. Tak ustalili szefowie frakcji europarlamentu, podejmując decyzję o debacie w sprawie Polski podczas przyszłotygodniowej sesji PE.

​Spychanie do kąta po europejsku? Tylko jedna runda przemówień dla przedstawicieli grupy politycznych podczas wtorkowej debaty Parlamentu Europejskiego o Polsce. Tak ustalili szefowie frakcji europarlamentu, podejmując decyzję o debacie w sprawie Polski podczas przyszłotygodniowej sesji PE.
Zdj. ilustracyjne /Daniel Kalker/DPA /PAP/EPA

Oznacza to, że głosy krytykujące Polskę będą znacznie liczniejsze niż podczas pierwszej styczniowej debaty w obecności premier Beaty Szydło. Wówczas mogło przemawiać po trzech przedstawicieli z każdej grupy, bez względu na wielkość frakcji. Niewielkie grupy broniące Polski miały tyle samo mówców, co największe partie polityczne.

Teraz rząd będzie bronić tylko dwóch eurodeputowanych - przedstawiciel Konserwatystów i członek skrajnej prawicy.

Decyzja o dopuszczeniu do debaty tylko po jednym przedstawicielu grupy podwyższa także rangę debaty. Tego typu formę przyjmuje się zazwyczaj w wyjątkowo ważnych kwestiach. 

(az)