Policja stara się ustalić tożsamość pięciorga dzieci z Polski, które prawdopodobnie wykorzystał zatrzymany w Belgii pielęgniarz-pedofil. Śledczy zwrócą się o pomoc do belgijskich służb. Jak dowiedział się reporter RMF FM, niewykluczony jest też wniosek do Interpolu. Brukselska prokuratura twierdzi, że na razie nie udało się zidentyfikować polskich ofiar zwyrodnialca.

Komenda Główna Policji zwróci się do belgijskiego oficera łącznikowego o szczegółowe informacje o zatrzymanym pielęgniarzu-pedofilu. Strona polska czeka przede wszystkim na dane, które pozwolą na wszczęcie postępowania także w naszym kraju. Chcemy sprawdzić, czy chodzi jedynie o 5 przypadków wykorzystywania seksualnego - mówił Mariusz Sokołowski z KGP. Jakich dzieci może to dotyczyć? W jakim okresie dochodziło do tego typu przestępstw i czy te dzieci zostały już zidentyfikowane? My także jesteśmy zainteresowani tym, by tego typu sprawy miały swój finał również u nas - dodał.

Wykorzystywał dzieci z kilku krajów

Ofiary pedofila pochodziły z Belgii, Brazylii i Polski. Za każdym razem odwiedzał te same dzieci. Robił im zdjęcia, by porównać ich rozwój fizyczny i seksualny.

Jak potwierdziła w rozmowie z korespondentką RMF FM Katarzyną Szymańską-Borginon prokurator Wenke Roggen, podczas pobytów w naszym kraju Marc V. wykorzystał pięcioro dzieci. Początkowo informowano, że ten wątek pojawił się w 2006 roku, kiedy mężczyzna zaczął jeździć do Polski na wakacje.

Z najnowszych doniesień wynika, że bywał w naszym kraju wcześniej. Okazuje się, że istnieją także zdjęcia robione przez Marca V. dzieciom w Polsce pod koniec lat 80. i na początku lat 90. Możemy sądzić, że zarzucane czyny miały miejsce w Polsce na podstawie zdjęć, czyli np. domów, które widać w tle, gazet, a także języka, którym mówią dzieci - usłyszała nasza korespondentka.

Polskich dzieci nie udało się jeszcze zidentyfikować. Ofiary mogą mieć obecnie około 30 lat. Identyfikacja będzie trudna - przyznaje prokurator. To bardzo trudne i złożone śledztwo.

Prokurator Roggen dodała, że Belgia zwróciła się do polskiej policji o pomoc w śledztwie za pośrednictwem Europolu i Interpolu.

Pedofil działał przez 30 lat

53-letni Marc V. został oskarżony o przechowywanie i produkowanie pornografii dziecięcej i wykorzystywanie nieletnich. Pozew przeciwko pielęgniarzowi wniósł ośrodek psychiatryczny w Grimbergen na przedmieściu Brukseli, gdzie mężczyzna pracował.

Mężczyzna uprawiał swój proceder przez 30 lat. Belgijska policja znalazła w jego komputerze 10 mln plików z pornografią dziecięcą. Część znalezionych filmów ukazywała akty wykorzystywania dzieci. Pedofil sam również pozował do zdjęć. Policja wciąż analizuje te materiały.

O tej bulwersującej sprawie napisał niderlandzki dziennik "De Morgen". Jego informacje potwierdziła prokuratura. Sprawa wstrząsnęła Belgią. Padają pytania o skuteczność policji, tym bardziej, że - jak donosi dzisiejsza prasa - Marc V. był dwukrotnie karany za pedofilię w latach 80. i 90. Już porównuje się skandal do słynnej afery pedofila i mordercy dzieci Marca Dutroux.

Dlaczego polska policja nic nie wiedziała?

Polska policja nic nie wiedziała o działaniu pedofila w naszym kraju, ponieważ Belgowie - jak tłumaczy rzecznik Komendy Głównej - nie informowali nas o swoim postępowaniu. Mężczyzna działał nie tylko w Polsce, ale także w Belgii i Brazylii. Nie ma natomiast jednolitych przepisów międzynarodowych, które pozwoliłyby śledzić przemieszczanie się osób, które w wielu krajach dopuszczają się przestępstw pedofilskich.

Tylko w niewielu państwach osoba, która na przykład odbyła karę za pedofilię, jest pod specjalnym nadzorem. Jest wiele jeszcze takich państw, gdzie uważa się, że po odbyciu tej kary korzysta się z wszystkich praw i wolności, jakiekolwiek śledzenie tego człowieka byłoby przejawem inwigilacji i naruszaniem praw człowieka - wyjaśnia Sokołowski.

Natomiast jeśli mamy do czynienia z osobą podejrzewaną o pedofilię, która odwiedza różne kraje, policje wymieniają się informacjami, gdzie taki człowiek może się przemieścić, ale dzieje się to tuż przed zatrzymaniem.

"Współpraca pomiędzy państwami w walce z pedofilią kuleje"

Szwankuje komunikacja pomiędzy krajami na temat pedofilii. To z tych luk korzystają przestępcy wykorzystujący dzieci - twierdzi prezes fundacji Kid Protect i jako dowód podaje przykład belgijskiego pielęgniarza. Zdaniem Jakuba Śpiewaka w tym przypadku winna jest przede wszystkim belgijska policja, która automatycznie powinna przykazać nam informacje o skrzywdzonych dzieciach z Polski.

Aby międzynarodowa walka z pedofilią była skuteczna, trzeba ujednolicić systemy prawne, sądowe i policyjne - podkreśla Śpiewak. I dodaje, że w tej chwili pedofile działają głównie w intrenecie. To nie jest tak, że jeden pan wychodzi do pobliskiego parku. Sprawca jest w jednym kraju, strona w innym, a dzieci jeszcze gdzie indziej.

Jakub Śpiewak jako przykład podaje międzynarodową bazę zdjęć skrzywdzonych dzieci. W założeniu powinna być aktualizowana, w praktyce niemal nigdzie w Europie policja tego nie robi.

Według szacunków dochody z pedofilii są porównywalne do tych z handlu narkotykami.