Polska jako kraj tranzytowy może skorzystać na międzynarodowych planach połączenia koleją Europy z Azją, a konkretnie - Niemiec z Chinami. To jednak ostatni dzwonek, by polski rząd zaczął działać w tej sprawie, bo inaczej Rosjanie z Niemcami dogadają się ponad naszymi głowami.

Atutem Polski jest 400 kilometrów szerokich torów, po których bez zmiany podwozia mogą jeździć pociągi z Rosji i Chin. Na końcu linii w Sławkowie koło Dąbrowy Górniczej mamy terminal, gdzie kontenery można przeładowywać do europejskich pociągów lub wysyłać tirami do portów w Polsce i w Niemczech. W terminal na razie inwestują polskie firmy, które chcą, aby stał się on częścią międzykontynentalnej sieci. Potrzebny jest też udział Rosjan i Niemców.

Jeżeli oni wszyscy poczują pieniądze, to będą działać skutecznie na rzecz tego, aby ładunki na kolei przyszły - tłumaczy ekspert kolejowy Adrian Furgalski. Ważne jest to, byśmy i my z tych dużych pieniędzy skorzystali. Warunek jest jeden: umowy muszą być podpisane tak, by na przedsięwzięciu zarabiały też polskie firmy. Gdy tylko pojawią się na stole, będziemy się im bacznie przyglądać.