Po sześciu latach przygotowań żołnierze polskich Wojsk Specjalnych rozpoczęli dyżur w ramach Sił Odpowiedzi NATO. Pod dowództwem krakowskiego generała Jerzego Guta będą działać wszędzie tam, gdzie wyśle ich Sojusz Północnoatlantycki – pisze o tym „Dziennik Polski”.

Przez najbliższy rok w razie potrzeby będą musieli w krótkim czasie osiągnąć gotowość do prowadzenia działań bojowych w każdym zakątku świata, gdzie interesy będzie miał akurat Sojusz Północnoatlantycki. Jak taki dyżur wygląda w praktyce?

Czas osiągnięcia gotowości przez Siły Odpowiedzi NATO to tajemnica. Nieoficjalnie mówi się o "kilku dniach".

Decyzje o użyciu Sił Odpowiedzi nie zapadają z godziny na godzinę czy z dnia na dzień, więc nie oznacza to, że przez rok będziemy siedzieć bez przerwy w koszarach - mówi "Dziennikowi Polskiemu" ppłk Krzysztof Plażuk z Centrum Operacji Specjalnych - Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych w Krakowie. To właśnie na bazie COS-u, czyli byłego Dowództwa Wojsk Specjalnych, wydzielone zostało dowództwo komponentu sił specjalnych w Siłach Odpowiedzi NATO.

Nasi komandosi przygotowywali się do nowej roli od 2008 r. Zobowiązanie takie wobec NATO złożył ówczesny dowódca WS, gen. Włodzimierz Potasiński (zginął pod Smoleńskiem). Od roku Polska jako siódmy kraj na świecie, obok m.in. USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Turcji, ma prawo dowodzić operacjami specjalnymi NATO.

W "Dzienniku Polskim" przeczytacie także:

Rewelacyjny wynalazek z Politechniki Krakowskiej

Prywatna miłość Szymborskiej

Reklamowanie cydru to rozpijanie narodu?