Wojskowi, dziennikarze, naukowcy, politycy i biznesmeni - takim życiorysem może się pochwalić jedna trzecia urzędujących polskich ambasadorów - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Pismo przeanalizowało kariery wszystkich szefów placówek RP za granicą.

"25 ambasadorów z 85 działających za granicą placówek dyplomatycznych RP trafiło do dyplomacji spoza MSZ. 14 kolejnych nie zaczynało karier od najniższych szczebli dyplomatycznych w MSZ, ale ma za sobą co najmniej kilkuletni staż na wyższych stanowiskach w resorcie" - podaje dziennik.

Jak przypomina gazeta, podobny system działa w USA. "Prezydent Barack Obama traktuje nominacje jako formę zapłaty za finansowanie kampanii wyborczej" - pisze "DGP".

Gazeta zwraca jednak uwagę, że w Europie większość dyplomatów pochodzi z MSZ, czyli apolitycznego korpusu urzędników.

Bywa, że polityczny nominat nie ustępuje umiejętnościami zawodowcom. Niebezpiecznie się robi, gdy ambasady zaczynają być traktowane jako forma emerytury - komentuje cytowany przez dziennik Hans Winkler z Akademii Dyplomatycznej w Wiedniu.