Bus ze sprzętem narciarskim kadry Polski w narciarstwie alpejskim padł łupem złodziei. Samochód z cennym ładunkiem został w piątek skradziony z parkingu przed jednym z centrów handlowych w Krakowie. W środku znajdowały się między innymi narty o wartości 250 tysięcy złotych.

Skradziony srebrny mercedes vito na słowackich numerach rejestracyjnych MT 595 AV należał do trenerów kadry. Słowaccy szkoleniowcy odebrali specjalistyczny sprzęt Kadry "A" Polskiego Związku Narciarskiego, który właśnie przyleciał do Krakowa ze zgrupowania w Nowej Zelandii. W samochodzie znajdowało się około 30 par nart firmy Atomic i Head, fotokomórki do pomiaru czasu, 100 kompletów tyczek narciarskich, maszyna do serwisowania nart, siedem par butów narciarskich oraz cztery skrzynie z całym materiałem do przygotowania nart oraz zorganizowania profesjonalnego treningu.

Do kradzieży najprawdopodobniej nie doszło przypadkowo. Jak twierdzi policja, mercedes vito musiał być obserwowany. Wygląda na to, że obaj panowie byli obserwowani, że to nie przypadek, że ukradziono im tego mercedesa wraz z nartami. Przypuszczalnie chodziło o narty ogromnej wartości - ponad 200 tys. złotych - a mercedes raczej leciwy, wielkiej wartości nie ma. I takich samochodów się po prostu nie kradnie - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji.

Członek polskiej kadry w narciarstwie alpejskim Maciej Bydliński zaapelował na Facebooku o pomoc w odzyskaniu sprzętu. Sprzęt jest drogocenny, a tak naprawdę dla zwykłego Kowalskiego 70 proc. rzeczy, które znajdowały się w nim są zupełnie niepotrzebne. Sprzęt jest specjalistyczny wyłącznie dla zawodników - napisał narciarz w swoim profilu.