Próba unikania istotnych tematów, a raczej "jazda obowiązkowa" - tak o polityce zagranicznej w expose Ewy Kopacz - mówi poseł PiS Krzysztof Szczerski. Były wiceszef MSZ twierdzi, że nowy rząd nie ma na razie pomysłu na dyplomację

Tomasz Skory: Panie profesorze, co pan odłowił z zarysu polityki zagranicznej, od której pani premier zaczęła?

Krzysztof Szczerski: To była jazda obowiązkowa. Takie cztery zdania mogła wygłosić premier każdego kraju w Unii Europejskiej, tylko nie Polski. Bo Polska jest zbyt blisko Ukrainy, zbyt blisko Rosji, by mówić takie ogólniki o tym, że powinno być lepiej... Chcemy, żeby nie było tam walk, będziemy działać razem w Unią i NATO.

Pojawiło się ważne hasło pragmatycznie. Pan wie, co się za tym kryje, że Polska polityka będzie pragmatyczna?

To jest taka klisza, która przeciwstawia rzekomy brak działania rzekomemu romantyzmowi, czyli jakiemukolwiek działaniu. To jest według mnie podstawowy błąd koncepcyjny w rządach Platformy. Ona uważa, że brak działania oznacza pragmatyzm. To jest nieprawda. Bo sytuacja rozwija się dla nas niekorzystnie i pragmatyzm w tym przypadku nie jest żadną dobrą podpowiedzią Jeśli rozumiemy pragmatyzm jako rzeczywiście chowanie się na bocznym torze, poza głównym miejscem obrad. Pamiętajmy, że Polska nie uczestniczy w żadnych rozmowach na temat przyszłości Ukrainy. Nie mamy w ogóle wpływu na to, co w tej sprawie robi Unia Europejska czy NATO. Nie mówmy więc, że będziemy robić tak jak Unia i NATO w sytuacji, kiedy nie siedzimy przy tym stole, nie kształtujemy tej polityki. To mówienie o tym, że będziemy po prostu pasywni i bierni.

Pani premier zarysowała taką polską ścieżkę, gdzieś między rozwadnianiem - jak to nazwała - solidarności europejskiej a mnożeniem nierealistycznych oczekiwań po stronie polskiej. Czy to odpowiada pańskiemu opisowi w rzeczywistości?

Nie. Ale pamiętajmy też, że pani premier powiedziała wyraźnie, że politykę zagraniczną przedstawi dopiero pod koniec października. A to znaczy, że nie jest w ogóle przygotowana do mówienia dzisiaj o polityce zagranicznej. Zapowiedziała, że szef MSZ do końca października przedstawi informację. To znaczy, że te ogólne zdania muszą przybrać jakąś konkretną formę, ale dopiero nad tym musimy usiąść i się zastanowić - powiedziała pani premier. Dlatego, że nie ma żadnego konkretnego celu dla tej polityki. W kwestii mowy handlowej Unia-Stany, to przecież nie Polska decyduje o tym, kiedy ona będzie podpisana. Więc mówienie, że to jest nasz cel, to jest trochę opowiadanie, że podłączamy się do czyjegoś innego kuligu.

Pana zdziwiło to, że nie padło ani razu dość złowrogie słowo - Rosja?

To jest właśnie próba unikania tematów istotnych i odbycia takiej jazdy obowiązkowej. Wymuszone cztery ogólne zdania. Po to, żeby nie mówiono, że nie było nic na temat polityki zagranicznej, ale z drugiej strony tak by nie powiedzieć niczego konkretnego. Brak słowa Rosja, jest tutaj znaczący. Ale także brak słowa Niemcy, brak słowa Grupa Wyszehradzka, brak jeszcze wielu innych nazw państw, które powinny być wymienione, jeśli miało to być poważne wystąpienie o polityce zagranicznej.