Po gorącym politycznie piątku, sobota wydaje się być leniwa. Mimo, że ultimatum premiera Jarosława Kaczyńskiego brzmi „albo koalicja większościowa, albo wcześniejsze wybory” salony polityczne w Warszawie świecą pustkami.

W Warszawie zostali tylko dyżurni komentatorzy rzeczywistości, czyli spece od podróżowania z jednego studia telewizyjnego do drugiego. Jak ustalił reporter RMF, w kalendarzu premiera, na sobotę i niedzielę, nie zostały przewidziane żadne rozmowy koalicyjne.

Zobacz również:

Nie oznacza to wcale, że nie toczą się działania zaczepne prowadzone przez otoczenie lidera PiS, a mające na celu powiększenie sejmowego stanu posiadania poprzez dalszy drenaż Samoobrony: Staramy się przekonywać poszczególnych posłów, ale to jest zawsze ich indywidualna decyzja - mówi rzecznik PiS Adam Bielan. Z decyzją nosi się między innymi Reneta Beger i może jeszcze dwóch, trzech posłów Samoobrony.

Na drugim froncie walki o większość też spokój. PSL leniwie myśli i czeka: Pierwszy przybliżony termin jakiegokolwiek porozumienia to jest posiedzenie Sejmu 10-12 października. W środę może być pierwszy sygnał, czy jest taka większość czy nie. Jeśli jej nie ma to czekamy. Tworzenie koalicji może się więc przeciągnąć do połowy października, kiedy PiS może złożyć wniosek o wotum zaufania dla rządu.