Krajowa Izba Odwoławcza podtrzymała dziś protest Urzędu Zamówień Publicznych. Policja nie może bez przetargu kupić prawie dwóch tysięcy wozów. A czas nagli. Dwie trzecie furgonetek, którymi jeżdżą funkcjonariusze nadaje się do natychmiastowej wymiany.

Policjanci nie mają możliwości odwołać się od decyzji Izby. Mogą się co prawda odwołać do sądu, ale prezes Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowy nie pozostawia złudzeń: Sąd podtrzyma dzisiejszą decyzję, bo policjanci nie mogą omijać przepisów uzasadniając to bezpieczeństwem państwa. Prawo jest, jakie jest, ono jest ułomne, to widzimy, zmieniamy je, natomiast to nie jest uzasadnienie dla niestosowania prawa i szczególnie powinno zależeć na tym policji, by tego prawa przestrzegać - wyjaśnia.

Policjanci tłumaczą, że to nie omijanie procedur, tylko wykorzystanie przepisów, które miały skrócić czas wymiany furgonetek. Dzisiejsza decyzja pokazuje, że zabieg z furgonetkami nie sprawdzi się także w przypadku zakupu kilku tysięcy radiowozów. Ten przetarg, choć ogłoszony osiem miesięcy temu z powodu licznych zapytań oferentów wciąż jest w punkcie wyjścia.

Nadzieje na zakup aut w drodze przetargu przewidzianego ustawą o zamówieniach publicznych okazały się płonne. Cały czas mamy do czynienia z protestami poszczególnych firm. Przy czym wielu oferentów przeciąga przetargi tylko i wyłącznie po to, żeby nie dać komuś innemu wygrać - mówi Mariusz Sokołowski z KGP. Jego zdaniem argumenty dostawców są często absurdalne: Firmy powiedziały, że tak naprawdę to nie jest nam potrzebny samochód z wyłączeniem poduszki powietrznej, bo powinniśmy się cieszyć z takiego, jaki otrzymujemy.

Mały szczegół, czyli możliwość wyłączenia poduszki powietrznej, jest jednak konieczny. Przed fotelem pasażera montowane są bowiem komputery. Nawet drobna kolizja przy aktywnej poduszce powietrznej może być więc poważnym zagrożeniem dla zdrowia i życia policjanta.