Waldemar Kowalewski we wtorek opuści bazę pod K2. Polak, który 21 stycznia dołączył do wyprawy Baska Alexa Txikona na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik, podczas wspinaczki nabawił się w niedzielę urazu ramienia. Nic poważnego mu się nie stało, ale zdecydował o zakończeniu udziały w ekspedycji i powrocie do Polski. "Waldemar, dziękujemy za wszystko" - zaznaczył Alex Txikon. Bask wraz z partnerami w dwa dni dotarł na wysokość 6700 metrów.

Waldemar Kowalewski potwierdził informację o swojej kontuzji w wiadomości przesłanej podróżniczce Monice Witkowskiej. Urazu nabawił się po uderzeniu kamieniem podczas wspinaczki na wysokości 5800 metrów. To odcinek między bazą wysuniętą (ABC) a obozem pierwszym. Ponieważ niosłem ciężki plecak z namiotem, w sumie 21 kilogramów, a do celu miałem jeszcze 1,5 godziny, nie mogłem kontynuować dalej wspinaczki, gdyż czułem ból w lewym ramieniu - wyjaśnił. Nie mogę kontynuować akcji górskiej, zdecydowałem o powrocie helikopterem - dodał.

Tę relację potwierdza także Alex Txikon. Polak znajdował się między bazą wysuniętą a obozem pierwszym, gdy został uderzony w lewy obojczyk przez blok lodu lub kamień. Konieczne było udzielenie mu pomocy w drodze powrotnej z ABC do bazy, ale jest w dobrym stanie. We wtorek zostanie ewakuowany, by mógł leczyć się w domu - czytamy w komunikacie przesłanym dziennikarzowi RMF FM Michałowi Rodakowi. Waldemar, dziękujemy za wszystko - zaznaczył Txikon.

Kowalewski dotarł do bazy pod K2 tydzień temu - 21 stycznia. Dołączył tam m.in. do Pawła Dunaja i Marka Klonowskiego. Polacy także są członkami międzynarodowej wyprawy baskijskiego lidera.

Ekipa Baska pnie się w górę

Paweł Dunaj w niedzielę doszedł na wysokość 5650 metrów, zostawił tam depozyt i zszedł do bazy. Tam wcześniej wrócił także chorujący Marek Klonowski. Alex Txikon - wspinając się wspólnie z grupą Nepalczyków (Nuri, Wallung, Cheppal, Gelsen i Pasang) - w dwa dni zaporęczował natomiast drogę do wysokości 6700 metrów, czyli do obozu drugiego. W poniedziałek późnym popołudniem wraz z partnerami wrócił do bazy. Jesteśmy bardzo zadowoleni, wszystko idzie dobrze - zaznaczył Bask. W dwa dni zaporęczowaliśmy drogę do obozu drugiego, to wspaniała praca zespołowa. Posuwamy się do przodu - dodał. We wtorek w górę mają wyruszyć pozostali członkowie jego wyprawy.

Txikon długo zastanawiał się nad wyborem drogi, którą jego zespół będzie próbował zdobyć szczyt. Po zbadaniu wschodniej ściany, podjęliśmy decyzję. Jest ona bardzo niebezpieczna, szczególnie odcinek między 6800 a 7000 metrów, a później konieczne jest przekroczenie lodowca. To także strona bardzo narażona na lawiny. Z tego powodu zdecydowaliśmy się na wybór drogi klasycznej przez Żebro Abruzzich - potwierdził jeszcze w weekend baskijski himalaista.

Postępy zespołu ze Wschodu

Na tej samej drodze pracuje także zespół złożony z siedmiu wspinaczy z Rosji, Kazachstanu i Kirgistanu, którego liderem jest Wasilij Piwcow. Jak wynika z odczytów z ich lokalizatora GPS, himalaiści dotarli w poniedziałek na wysokość około 6600 metrów.