Pół roku ma spędzić w więzieniu mężczyzna, który przed kilkoma miesiącami w Chorzowie uszkodził wezwaną do niego karetkę pogotowia i zaatakował ratowników medycznych. Agresor był pod wpływem środków odurzających.

Pół roku ma spędzić w więzieniu mężczyzna, który przed kilkoma miesiącami w Chorzowie uszkodził wezwaną do niego karetkę pogotowia i zaatakował ratowników medycznych. Agresor był pod wpływem środków odurzających.
zdjęcie ilustracyjne /Adam Górczewski /RMF FM

O wyroku, który zapadł we wtorek już na pierwszym posiedzeniu przed chorzowskim sądem, poinformowali przedstawiciele Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach (WPR).

To oczywiste, że nie wolno bezkarnie atakować ratownika, który niesie pomoc i powinno to trafić do świadomości każdego człowieka - tak komentują orzeczenie przedstawiciele pogotowia. Dodają, że sąd w wyroku zwrócił uwagę na bardzo wysoką szkodliwość społeczną takich zachowań.

28 grudnia ubiegłego roku ratownicy WPR zostali wezwani do pacjenta w Chorzowie, będącego pod wpływem środków odurzających. Andrzej K. odmówił przyjęcia pomocy i zachowywał się z każdą chwilą coraz bardziej agresywnie.

Czekając na policję ratownicy schronili się w ambulansie. Mężczyzna po kilku minutach podbiegł do karetki, uderzył w lusterko, kopał w drzwi boczne, później również w tylne. Jeszcze przed przyjazdem policji K. uciekł, jednak wkrótce został zatrzymany. Straty wyceniono na ok. 4 tys. zł. Zniszczone lub uszkodzone zostały m.in. lusterko, drzwi oraz kierunkowskaz. Koszty naprawy pokryła firma ubezpieczeniowa.

WPR w Katowicach jest największą strukturą pogotowia ratunkowego w kraju. Obsługuje obszar, który zamieszkuje prawie 3 mln mieszkańców. Dyrektor WPR Artur Borowicz, który był w tej sprawie jednym ze świadków, powiedział, że z przejawami agresji - najczęściej słownej - ratownicy spotykają się każdego dnia, często wynika ona z nerwów, stresującej sytuacji. Jednak część agresywnych osób nie poprzestaje na słowach - każdego roku zdarza się nawet kilkanaście przypadków fizycznych ataków na pracowników WPR.

"Mieliśmy ratownika ze złamaną szczęką, mieliśmy podbite oczy i obrzucone karetki jadące na sygnale z ciężarną. Kiedy dochodzi do sytuacji zagrożenia ratowników i sprzętu, nie można tego pozostawić bez kary. Ratownik musi się czuć bezpiecznie, nie może czuć się zagrożony, jeśli udziela pomocy drugiemu człowiekowi" - podkreślił Borowicz.

APA