Siedem pojemników z radioaktywnym izotopem kobaltu zaginęło w nieczynnej odlewni żeliwa Ursus w Lublinie - poinformowała Państwowa Agencja Atomistyki. Agencja podkreśla, że dopóki izotop znajduje się w pojemniku, jest bezpieczny dla otoczenia.

Zgodnie z procedurami, informacje o zaginięciu radioaktywnego materiału PAA przekazała do instytucji w innych krajach, zajmujących się ochroną przed promieniowaniem.

Kobalt był w odlewni używany do prześwietlania wyrobów.

Jak donosi reporter RMF FM Krzysztof Kot, brak pojemników wykryto podczas rutynowej kontroli na początku listopada. Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że z odlewni pojemniki trafiły na złom. Każdy ołowiany pojemnik waży nawet 30 kilogramów, więc jest łakomym kąskiem - powiedział naszemu reporterowi Andrzej Kowalczyk z Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych.

Jak dowiedział się Krzysztof Kot, kontrole materiałów radioaktywnych odbywają się raz na kilka lat. Ostatnia odbyła się najprawdopodobniej jeszcze wtedy, gdy odlewnia funkcjonowała, czyli kilka lat temu. Niewykluczone więc, że pojemników nie ma już na terenie zakładu od dłuższego czasu. Nie ma też dokumentacji, która prawdopodobnie trafiła na makulaturę.