W Katedrze Polowej Wojska Polskiego trwa msza żałobna, a po niej odbędzie się pochówek w kwaterze żołnierzy 1920 roku na Wojskowych Powązkach płk. Ignacego Matuszewskiego i mjr. Henryka Floyar-Rajchmana. Oficerowie wsławili się ewakuacją polskiego złota do Francji w 1939 roku.

W Katedrze Polowej Wojska Polskiego trwa msza żałobna, a po niej odbędzie się pochówek w kwaterze żołnierzy 1920 roku na Wojskowych Powązkach płk. Ignacego Matuszewskiego i mjr. Henryka Floyar-Rajchmana. Oficerowie wsławili się ewakuacją polskiego złota do Francji w 1939 roku.
Ekshumowane z nowojorskiego cmentarza szczątki oficerów zostały sprowadzone do Polski pod koniec listopada /Rafał Guz /PAP

4 września 1939 r. z Warszawy wyruszył transport, którym ewakuowano złote sztaby i monety stanowiące kruszcowe rezerwy Banku Polskiego. Tropiony przez Niemców konwój po dziesięciu dniach opuścił obszar RP. Był to dopiero początek dramatycznej wojennej wędrówki polskiego złota.

Podzielony sezam

Według ówczesnego członka Zarządu Banku Polskiego Zygmunta Karpińskiego 1 września 1939 r. zasoby polskiego złota obejmowały 95 ton kruszcu i warte były 463,6 mln złotych. Około 20 ton (100 mln zł) zdeponowano za granicą: we Francji, Wielkiej Brytanii, USA i Szwajcarii. W Warszawie znajdowało się 38 ton (193 mln zł). Pozostałe 37 ton (170 mln zł) przewieziono w czerwcu i lipcu 1939 r. do oddziałów Banku Polskiego w Brześciu, Lublinie, Siedlcach i Zamościu.

Tuż po wybuchu wojny, aby ratować kruszec przed posuwającymi się w głąb Polski wojskami niemieckimi, władze podjęły decyzję o przetransportowaniu całości złota na wschód. Premier Felicjan Sławoj-Składkowski powierzył pieczę nad konwojem płk. Ignacemu Matuszewskiemu (byłemu ministrowi skarbu), płk. Adamowi Kocowi (twórcy Obozu Zjednoczenia Narodowego i byłemu prezesowi Banku Polskiego) oraz mjr. Henrykowi Floyar - Rajchmanowi (byłemu ministrowi przemysłu i handlu). W dniach 4 i 5 września, w dwóch turach, autobusami Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, złoto przewieziono z Warszawy do Lublina.

Dramatyczna sytuacja na froncie zmusiła władze do ewakuacji cennego ładunku do Łucka, a następnie do Dubna na Wołyniu. Tam też kierowały się kolumny transportowe z pozostałych oddziałów Banku. Bezpieczeństwa transportu strzegli urzędnicy Banku i strażnicy bankowi. Musieli oni stawić czoło piętrzącym się przeciwnościom: chaosowi na drogach, atakom niemieckiego lotnictwa, kłopotom ze zdobyciem paliwa i kiepskiemu stanowi technicznemu pojazdów, którymi transportowano kruszec. W Dubnie 3,8 tony złota przekazano do dyspozycji rządu. Pozostała część, ponad 70 ton, dotarła 13 września do granicy z Rumunią.

Nocą z 13 na 14 września 1939 roku skarb opuścił Polskę. Władze formalnie neutralnej Rumunii, na prośbę ambasadora Rogera Raczyńskiego, wspartą przez ambasadorów Wielkiej Brytanii i Francji, zgodziły się na transfer kruszcu, pod warunkiem, że nie będzie on trwał dłużej niż 48 godzin. W tym czasie poseł Niemiec w Bukareszcie Wilhelm Fabricius gorączkowo, acz nieskutecznie, naciskał na rumuńskiego ministra spraw zagranicznych Grigore Gafencu, by potraktować polskie złoto jako materiał wojenny i zatrzymać je na terytorium Rumunii. 15 września 1208 skrzyń wypełnionych sztabami i monetami dotarło w dziewięciu wagonach kolejowych do portu w Konstancy.

Dzięki pomocy brytyjskiego konsula ładunek złożono na pokładzie tankowca "Eocone" należącego do amerykańskiego armatora. Gdy rumuńscy urzędnicy, prawdopodobnie pod naciskiem Niemców, opóźniali wypłynięcie statku, jego kapitan podjął ryzyko samowolnego opuszczenia portu. Drogą morską złoto dotarło do Turcji. Ambasador RP w Stambule Michał Sokolnicki uzyskał zgodę władz tureckich na przewiezienie kruszcu pociągiem przez Turcję na terytorium Syrii. 24 września transport dotarł do Bejrutu. Stąd trzy francuskie okręty wojenne dostarczyły złoto do Tulonu. 5 października skarb Banku Polskiego dotarł na terytorium Francji.

Kłopoty z Francuzami

Cenny ładunek znalazł się w dyspozycji rządu gen. Władysława Sikorskiego i został zdeponowany w skarbcu oddziału Banku Francji w Nevers nad Loarą. Wydawało się, że jest tam całkowicie bezpieczny. Jak podkreśla badający dzieje polskiego złota w czasie wojny dr hab. Janusz Wróbel z IPN: "Rząd polski na uchodźstwie podchodził do kwestii polskiego złota bardzo rozważnie, traktując je jako skarb narodu, który powinien być zachowany na potrzeby powojennej odbudowy. Odrzucono pojawiające się co jakiś czas pomysły, aby złoto spieniężyć, utrzymać z niego rząd polski na uchodźstwie i pokryć koszty formowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie". (J. Wróbel, "Wojenne losy polskiego złota" Biuletyn IPN 2002).

Gdy 10 maja 1940 r. Francja została zaatakowana przez Niemcy skarb Banku Polskiego ponownie wyruszył w drogę. 16 czerwca 1940 r., powstał rząd marszałka Philippa Pétain’a, który podjął decyzję o kapitulacji Francji. Tego samego dnia rozpoczęto załadunek polskiego złota na pokład francuskiego krążownika "Victor Schoelcher". 17 czerwca okręt wyszedł w morze, ale wbrew oczekiwaniom konwojującego złoto dyrektora Stefana Michalskiego z Banku Polskiego, skierował się nie do USA, a do Casablanki, a następnie do Dakaru.

30 czerwca dyr. Michalski poinformował polski rząd w Londynie, że ładunek przejęli Francuzi. Bez pytania Polaków o zgodę kruszec wywieziono do miejscowości Kayes, leżącej 800 km w głąb lądu. Dysponentem skarbu stał się w ten sposób kolaborujący z Niemcami rząd Vichy. Ponieważ próby odzyskania złota nie przynosiły pożądanego efektu, władze polskie wystąpiły przed sądem w USA z pozwem przeciwko Bankowi Francji. Na mocy wydanego wyroku uzyskano zablokowanie francuskich depozytów znajdujących się w Banku Federalnym w Nowym Jorku jako zabezpieczenie polskich roszczeń.

W październiku 1941 r. gen. Charles de Gaulle, stojący na czele emigracyjnego komitetu "Wolna Francja", zobowiązał się, że w przyszłości złoto zostanie zwrócone Polsce. Po opanowaniu północnej Afryki przez aliantów polski skarb powrócił do prawowitych właścicieli. Wiosną 1944 r. przewieziono go z Kayes do portu w Dakarze. Stąd, na pokładzie amerykańskich niszczycieli, wyruszył do nowych miejsc przeznaczenia. Rząd emigracyjny postanowił zdeponować kruszec w skarbcach banków w Nowym Jorku, Londynie i Ottawie.

Jak stwierdza dr hab. Janusz Wróbel, w roku 1946 w posiadanie złota wszedł stworzony przez komunistów Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, który jednak pozostawił cenny depozyt w bankach zachodnich. Przejęcie kruszcu przez Skarb Państwa doprowadziło do ostatecznej likwidacji Banku Polskiego w 1952 r. Nie wiadomo, czy i konkretnie jak złoto Banku Polskiego zostało spożytkowane przez władze PRL. 


(j.)