48-latek, który we wtorek podpalił się przed Sejmem, jest w śpiączce farmakologicznej. Dzisiaj lekarze planują wybudzenie go - i wtedy zapadnie decyzja, czy i kiedy mężczyzna może zostać przesłuchany. Na razie wciąż nie wiadomo, co pchnęło go do desperackiego kroku. Nieoficjalnie dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada ustalił, że 48-latek od dłuższego czasu procesował się o ziemię.

Przypomnijmy, dramatyczne wydarzenia rozegrały się przed gmachem Sejmu we wtorek wczesnym popołudniem.

Z relacji świadków wynika, że 48-latek przyjechał przed Sejm, w okolice pomnika Armii Krajowej, na rowerze, oblał się łatwopalną substancją i podpalił. Zauważyli go policjanci, patrolujący okolice parlamentu, i przechodnie: przewrócili mężczyznę na ziemię i ugasili płomienie.

Według ustaleń dziennikarza RMF FM, 48-latek ma liczne poparzenia, ale był przytomny, kiedy policjanci przekazywali go załodze karetki pogotowia.

Trafił do wojskowego szpitala przy ul. Szaserów.

Policjantom powiedział, że "w tym kraju nie ma sprawiedliwości"

Według świadka wydarzeń, z którym rozmawiał Krzysztof Zasada, "akcja trwała 15 minut".

"Wybiegłem zza samochodu, patrzę: człowiek leży. Już policja przy nim była. Niecałe dwa metry od niego paliło się ognisko, zaczęliśmy to z kolegą gasić, ale to benzyna, to nie dało  rady" - relacjonował rozmówca naszego dziennikarza.

Według niego, policjanci zapytali 48-latka, dlaczego to zrobił: poparzony miał im odpowiedzieć, że "w tym kraju nie ma sprawiedliwości".

"Powiedział to im dwukrotnie" - zaznaczył świadek.

Mężczyzna nie miał przy sobie żadnego listu czy transparentów, przed podpaleniem się nie wznosił żadnych okrzyków.

Nieoficjalne ustalenia dziennikarza RMF FM

Jak jednak nieoficjalnie dowiedział się Krzysztof Zasada, 48-latek, mieszkaniec Małopolski, od dłuższego czasu sądził się o ziemię.

Nie jest więc wykluczone, że na desperacki akt zdecydował się w geście protestu wobec orzeczonego wyroku.