Adam Z., oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman wyszedł już z aresztu i pojechał do rodzinnej Piły. Wcześniej o jego zwolnieniu zdecydował Sąd Okręgowy w Poznaniu. W zamian wobec mężczyzny zastosowano dozór policji i zakazano mu opuszczania kraju. "Wymierzenie Adamowi Z. surowej kary nie jest już tak realne jak dotychczas" – podkreśliła sędzia Magdalena Grzybek w uzasadnieniu decyzji, która nie jest prawomocna. Odwołanie się od niej zapowiedziała już prokuratura.

Adam Z. po wyjściu z aresztu pojechał do rodzinnej Piły. Obrońcy nie wskazali jeszcze sądowi adresu, pod którym będzie przebywał. Muszą to jednak zrobić w ciągu tygodnia. Wtedy też zostanie wyznaczona komenda, prawdopodobnie w Pile, na której dwa razy w tygodniu Z. będzie musiał się meldować. 

Adam Z. przebywał w areszcie od grudnia 2015 roku. Sąd decydując o zwolnieniu mężczyzny stwierdził miedzy innymi, że w sprawie przesłuchani zostali najważniejsi świadkowie i Adam Z. nie powinien już mataczyć. Do tego sędzia Magdalena Grzybek przypomniała, że tak jak zapowiedziała w piątek, możliwe, że podejrzany odpowie nie za zabójstwo, ale za zdecydowanie słabszy zarzut - nieudzielenia pomocy. W tym drugim przypadku Adam Z. dostałby maksymalnie 3 lata więzienia.

Jak podkreśliła sędzia, "z uwagi na możliwość przypisania oskarżonemu przestępstwa zagrożonego karą do 3 lat pozbawienia wolności (nieudzielenia pomocy - PAP), obawa wymierzenia mu surowej kary (...) nie jest już tak realna jak dotychczas". Dodała jednak, że w dalszym ciągu zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa przez oskarżonego.

Prokuratura odwoła się ws. uchylenia aresztu Adamowi Z.

Postanowienie sądu nie jest prawomocne. Prokurator Magdalena Mazur-Prus poinformowała, że odwoła się od decyzji sądu dodając, że w ocenie oskarżenia, "wbrew twierdzeniom sądu, nie zostali jeszcze przesłuchani wszyscy istotni świadkowie, nadal trzeba przesłuchać osoby, które uczestniczyły w imprezie poprzedzającej zdarzenie będące przedmiotem aktu oskarżenia". 

Mając na uwadze treść zeznań tych osób, to jest bardzo ważne i uważamy, że podejrzany przebywając na wolności może wpływać na treść ich zeznań. Uważamy, że to jest ta przesłanka obawy matactwa - podkreśliła Mazur-Prus. Jej zdaniem w czasie procesu nie wydarzyło się nic takiego, co by uzasadniało zmianę stanowiska sądu ws. stosowania aresztu.

Obrońca: Adam Z. zgubił się w Poznaniu, w dużym mieście

Obrońca mężczyzny Ireneusz Adamczak powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu decyzji przez sąd, że Adam Z. w najbliższych godzinach może opuścić areszt - gdzie przebywa od grudnia 2015 r. Mężczyzna wyszedł na wolność ok. godziny 16. Adam Z. zgubił się w Poznaniu, w dużym mieście, wśród takiego środowiska w sumie niezbyt ciekawego. Dlatego postaram się mu w jakiś sposób teraz pomóc, tym bardziej, że ma rodziców podeszłym wieku: matka chora, ojciec też, w związku z tym potrzebuje takiej pomocy - mówił adwokat.

Sprawa się nie kończy, ale daje mi to (decyzja sądu - PAP) siły, szanse na to, żeby to doprowadzić do końca w taki sposób, jak to sobie na początku zaplanowałem (...) nie wykluczam również uniewinnienia - zaznaczył Adamczak. 

Ojciec Ewy Tylman wydał oświadczenie: Z żalem przyjmuję decyzję sądu

Oświadczenie komentujące decyzję sądu ws. zwolnienia Adama Z. z aresztu wydał tata Ewy Tylman:

Z dużym żalem przyjmuje decyzję sądu w sprawie Adama Z. Nie jestem w stanie uwierzyć, że śmierć mojej córki jest wynikiem przypadku, a cała odpowiedzialność oskarżonego ma polegać na rzekomym nieudzieleniu pomocy. Nie uwierzę w to nigdy, że Ewa z własnej woli czy przypadkowo znalazła się w Warcie i tam zakończyła swoje życie - czytamy.

Andrzej Tylman dodał: Cały czas liczyłem na wyjaśnienie tej tragedii, ale dzisiaj wątpię, czy kiedykolwiek uda się dojść do prawdy. Zadaje sobie pytanie jak to możliwe, że mężczyzna oskarżony o zabójstwo mojej córki, będzie chodził na wolności, a to co się rozważa w ramach jego odpowiedzialności ma być nieudzieleniem pomocy. Nie ma na to mojej zgody. Nie spocznę jako ojciec dopóki nie wyjaśnię okoliczności śmierci mojej córki i nadal liczę, że państwo stanie na wysokości zadania i spowoduje, że osoba winna mojej córki poniesie karę. Dzisiejszą decyzję uznaje jako porażkę wymiaru sprawiedliwości, nie wiem tylko czy sądu czy prokuratury. 

Miał zepchnąć Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną - do wody

Proces Adama Z. rozpoczął się 3 stycznia. Prokuratura zarzuciła mu, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną - do wody. Według biegłych, w chwili popełnienia przestępstwa Adam Z. był poczytalny. 

Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiadał wyłącznie na pytania obrony. W trakcie procesu nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla niego wyjaśnień zmuszali go policjanci.

Przed sądem zeznawał chłopak Tylman

W piątek ze szczegółami na pytania sądu odpowiadał chłopak Ewy Tylman Adam O. Mężczyzna był w związku z kobietą przez blisko 4 lata. Na początku 2015 roku zamieszkali razem. Z jego zeznań wynika, że w nocy, kiedy doszło do zaginięcia Tylman, kilka razy zdzwaniał się ze swoją dziewczyną. Ich ostatnie ustalenie było takie, że kobieta wróci z firmowej imprezy do domu taksówką. Około godziny pierwszej w nocy telefon Tylman przestał odpowiadać. Kolejnego dnia mężczyzna uznał najpierw, że jego partnerka zapewne została u kogoś na noc, co zdarzało się wcześniej. Poszedł do pracy. W ciągu dnia zaczął się jednak niepokoić i nawiązał kontakt z Adamem Z., bo z jego telefonu w nocy Tylman próbowała zadzwonić do swojego chłopaka.

Adam O. po kilku rozmowach uznał, że Adam Z. nie mówi prawdy. M.in. dlatego, że kolega dziewczyny z pracy zmieniał wersje wydarzeń. Swoją niepamięć tłumaczył najpierw uderzeniem w głowę, a później upojeniem alkoholowym.

(mal)