Marcin L., który jest podejrzany o wywołanie serii alarmów bombowych w 22 miejscach w całej Polsce, pozostanie w areszcie. Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił złożonego w tej sprawie zażalenia. Trzymiesięczny areszt dla 26-latka utrzymano ze względu na wysoką karę grożącą mężczyźnie i obawę, że mógłby zaszkodzić prowadzonemu śledztwu.

Marcinowi L. grozi realnie surowa kara, zważywszy na charakter zarzucanego mu czynu i jego wysoką społeczną szkodliwość - argumentowała sędzia Anna Musiał. Zdaniem sądu jest duże prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu czyny. Istnieje też realna groźba, że po wyjściu na wolność ucieknie. Tym bardziej, że mieszkał ostatnio za granicą. Na wolności mógłby również starać się wpłynąć na świadków.

Według sądu, pozostanie 26-latka w areszcie jest niezbędne, by postępowanie było prowadzone w należyty sposób. Uznano też, że orzeczenie wobec Marcina L. kary więzienia za inne przestępstwa nie wyklucza możliwości jego tymczasowego aresztowania.

Zakres zarzutów może zostać poszerzony

Mężczyźnie przedstawiono zarzut wywołania fałszywych alarmów i spowodowanie w ten sposób zagrożenia dla życia i zdrowia oraz mienia. Śledczy od początku zapowiadali jednak, że zarzuty mogą zostać rozszerzone o przestępstwa związane z narażeniem na niebezpieczeństwo pacjentów, którzy zostali ewakuowani ze szpitali po fałszywych alarmach. Wymaga to jednak zgromadzenia stosownej dokumentacji ze szpitali oraz opinii biegłego w tym zakresie.

Rozesłał wiadomości z Wielkiej Brytanii

25 czerwca po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty - szpitale, prokuratury, sądy, komendy policji, centra handlowe i teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób. W akcję zaangażowanych było ponad 400 policjantów. Według resortu spraw wewnętrznych, nie było realnego zagrożenia życia i zdrowia obywateli. Autorów wiadomości poszukiwała specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez ABW, podjęto też współpracę ze służbami zagranicznymi.

26-latka zatrzymano pod koniec czerwca na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic. Według śledczych, e-maile o rzekomych bombach mężczyzna wysłał w Wielkiej Brytanii, gdzie w ostatnim czasie mieszkał. W chwili zatrzymania miał ze sobą sprzęt elektroniczny, który prawdopodobnie służył do wysyłania informacji z groźbami. Prokuratura otrzymała już opinię biegłego z zakresu informatyki w tej sprawie.

(MRod)