32-latek z Suwałk, podejrzany o brutalny napad na właściciela kantoru, opuścił areszt po dwóch tygodniach. Sąd okręgowy zmienił decyzję sądu rejonowego przede wszystkim dlatego, że mężczyzna ma alibi - podczas napadu miał być w jednej z suwalskich fabryk.

Prokuratura nie wycofuje jednak postawionych 32-latkowi zarzutów i sprawdza, czy w czasie napadu rzeczywiście był on w pracy.

Reporter RMF FM Piotr Bułakowski usłyszał również od prokuratorów, że decyzja sądu znacznie utrudni śledztwo w sprawie napadów na właścicieli kantorów w powiecie suwalskim. Od wiosny doszło do czterech takich rabunków.

Właścicielowi kantoru skradziono 190 tysięcy złotych

O zatrzymaniu 32-latka informowaliśmy na początku października. Do samego napadu doszło natomiast 3 lipca w Małej Hucie. Jadącemu samochodem właścicielowi kantoru zajechały drogę dwa auta. Wyskoczyli z nich zamaskowani napastnicy, ofiarę zaatakowali młotkiem. Mocno pobitemu mężczyźnie ukradli gotówkę, którą przewoził. Ich łupem padło 190 tysięcy złotych.

Policjanci zatrzymali 32-latka 1 października. W jego mieszkaniu znaleźli m.in. maczetę, bagnet i noże, a także atrapę pistoletu i kominiarkę.

W prokuraturze mężczyzna usłyszał zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, a sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie, który teraz został uchylony.

32-latkowi grozi 12 lat więzienia.

(edbie)