W stolicy - jak usłyszała od protestujących reporterka RMF - działają tylko dwa urzędy. 99 procent placówek jest zamkniętych i tylko od dobrej woli ich pracowników zależy, czy klientom wydawane będą emerytury, renty i zasiłki.

Zakończone nad ranem kilkunastogodzinne negocjacje z władzami Poczty Polskiej zakończyły się fiaskiem. Związkowcy domagali się m.in. podwyżki minimalnego wynagrodzenia - do 1300 zł oraz 50 zł podwyżki dla wszystkich pracowników poczty od 1 stycznia przyszłego roku.

Kierownictwo Poczty Polskiej zaproponowało podwyżkę do 1300 zł w wielkich miastach i do 1200 zł w mniejszych ośrodkach, a także podwyżkę wynagrodzenia o 75 zł dla pozostałych pracowników tzw. pionu eksploatacji w przedsiębiorstwie.

W kilku miastach Polski od 13 listopada protestują listonosze, którzy przestali roznosić przesyłki. Listonosze domagają się m.in. podwyżki płac i poprawy warunków pracy. Akcję protestacyjną zawieszono w Małopolsce.

W poniedziałek związkowcy i dyrekcja Poczty znów zasiądą do rozmów, tym razem z mediatorem. Potem może odbyć się strajk ostrzegawczy i referendum. Gdy wciąż nie będzie porozumienia, pocztowcy zorganizują strajk generalny. Być może w przyszły piątek.