Po wybuchu butli z gazem i pożarze w domu przy ul. Krętej w Lublinie tydzień temu rodziny mieszkające na parterze i piętrze straciły dorobek życia. Teraz proszą o pomoc, bez której nie dadzą sobie rady.

Do wybuchu doszło w sobotę 17 października.  5 osób poparzonych wciąż jest w szpitalu. To był huk, wystrzeliły okna, buchnęły płomienie - opowiada sąsiadka, która właśnie podlewała kwiaty i widziała wszystko przez okno. Wnętrze mieszkania na parterze piętrowego domu wypaliło się doszczętnie. Płomienie były tak duże, że stopiły styropian na zewnętrznej elewacji. Dolne mieszkanie nadaje się tylko i wyłącznie do skuwania tynków i robienia wszystkiego od gołych murów.

Rodziny mieszkającej na piętrze w chwili wybuchu nie było w domu. Wybuchło w pomieszczeniu, które jest pod pokojem mojej córki. Nie chcę myśleć co by, było gdybyśmy byli w domu- mówi pani Katarzyna Bzicka. U nas w mieszkaniu wszystko jest okopcone, zniszczone. Niewiele się będzie nadawać do ponownego użytku - przyznaje.

Nie mogę powiedzieć: sąsiedzi pomagają jak mogą. Dzieci mają już wszystko co potrzeba, zbieram ubrania dla tych pań, które mieszkają na dole. One nie mają do czego wracać ze szpitala. Bez generalnego remontu nie można nic zrobić. Sami nie damy rady. Potrzebne są materiały budowlane i fachowcy, którzy pomogliby w remoncie. Bez tego nie mamy szans - apeluje pani Katarzyna. Chcielibyśmy podzielić się opłatkiem na święta we własnym domu - dodaje.

(mn)