Jeszcze nie do końca opadły emocje po wyborach parlamentarnych, a już wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe. Zanim jednak między politykami zacznie się wojna o miejsca w samorządach, na razie rozgorzał spór o to w jaki sposób wybierać wójtów, burmistrzów i prezydentów.

Batalia o miejsca w radach gmin jest równie ważna, a być może nawet ważniejsza niż mandaty w parlamencie. Prawdziwa władza to nie tylko 460 mandatów w Sejmie czy 100 w Senacie, ale tysiące lukratywnych stanowisk i funkcji w tzw. terenie. Obsadza się nimi działaczy partyjnych - tych, którzy w zdecydowanej większości "nie załapali" na stanowiska centralne.

Bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów w miejscowościach do 20 tysięcy mieszkańców - to nowy pomysł sprawującego władzę Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W większych miastach wybory miałyby się odbywać jak dotąd. Nowym władzom zależy na sforsowaniu swego pomysłu, ponieważ ma to gwarantować jasność. Zwykle bowiem w małych miejscowościach nie głosuje się na listy i programy a na konkretne osoby. Jak powiedział naszemu reporterowi Kazimierz Chrzanowski szef małopolskiego SLD pomysł nie jest polski, ale sprawdza się w Europie: "Wzór francuski, gdzie bezpośrednio wybrany wójt wprowadza za sobą swoją ekipę". Tymczasem jesiennne wybory mają być przesunięte na maj. SLD chce przyspieszenia wyborów, ponieważ uważa, że wiosenny termin jest lepszy bowiem po ich przeprowadzeniu ta sama ekipa w danej gminie czy mieście będzie realizować swoje założenia a nie tak jak jest to teraz: kto inny uchwala budżet a inna grupa go realizuje: "Założenie jest takie żeby nowe zarządy i nowo wybrane rady mogły przygotowywać swoje budżety na rok następny. Mamy taką sytuację, że i na szczeblu krajowym i samorządowym projekt budżetu a właściwie budżet już uchwalają stare rady a nowe przez najbliższy rok ten uchwalony budżet realizują". Pośpiechu we wprowadzenie nowych zasad wyborów samorządowych nie sposób nie zauważyć. Trudno się dziwić, bo do maja - czyli planowanego nowego terminu - już tylko nieco ponad 6 miesięcy.

Dziś władze SLD deklarują, że dążyć będą do zmniejszenia liczby radnych i by w przyszłości wybory samorządowe nawet te w dużych miastach odbywały się w systemie bezpośrednim.

Jak to robią Hiszpanie?

W Hiszpanii wójtowie i burmistrzowie wybierani są w taki sam sposób, jak członkowie parlamentu. Głosuje się na listę, której numerem jeden jest kandydat na przyszłego burmistrza. Na czele gminy staje ten, kogo lista zdobyła najwięcej głosów. Jest jednak jeden wyjątek: gdy po głosowaniu pozostałe ugrupowania łączą swoje siły i wspólnie zbiorą więcej mandatów, niż zdobyła lista zwycięska. Co ciekawe, jak wynika z sondaży, Hiszpanie bardziej utożsamiają się z gminą i regionem niż z władzą centralną.

15:25