"O 67 procent więcej będzie kosztować kierowca polskiego pracodawcę, niż jego kolegę z Niemiec" - wynika z analizy sporządzonej przez Organizację Pracodawców Transport i Logistyka. Dziś trafi ona do ministerstw infrastruktury i pracy. Jeszcze w tym tygodniu przedstawiciele tych resortów będą w Niemczech rozmawiać o skutkach wprowadzenia płacy minimalnej dla polskich firmy transportowych.

Nasi kierowcy otrzymują inne rekompensaty przy wyjazdach za granicę - diety, zwrot kosztów za nocleg. Wprowadzenie wymaganej przez Niemcy godzinowej stawki minimalnej sprawi, że będziemy im te wyjazdy rekompensować podwójnie. I niektórych może po prostu nie być stać na wysyłanie kierowców do naszego zachodniego sąsiada - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Maciej Wroński z Organizacji Pracodawców Transport i Logistyka.

Ekonomiczne skutki w szerszej formie dotkną nie tylko przewoźników. Transportem drogowym realizowane jest około 80 procent polskiego eksportu w kierunku zachodnim. Wzrost kosztów transportu przyczyni się w negatywnym tego słowa znaczeniu dla konkurencyjności polskich towarów. I teraz inwestor zagraniczny zlikwiduje oddział w Polsce - dodał Wroński.

Myślę że także banki czują się zagrożone. Zważywszy na te kilkanaście miliardów zadłużenia w postaci leasingów polskich firm transportowych. Upadek iluś tam procent tego rynku może mieć poważne konsekwencje - wyjaśnia dalej.

Analiza zawiera zarówno kwestie ekonomiczne jak i legislacyjne. W tych drugich organizacja wymienia przede wszystkim niezgodność z prawem unijnym. Wroński jest pewny, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości ostatecznie nakaże Niemcom wycofać te przepisy.

Rozporządzenie 1072/2009 bardzo precyzyjnie określa co w ramach warunków socjalnych prawa krajowego państwo członkowskie może zrobić. Otóż Niemcy mogą zrobić tylko korzystniejsze przepisy dotyczące prawa pracy związanego z czasem pracy, przerwami, wypoczynkiem - argumentuje.

Jeszcze inną kwestią jest fakt, że będzie dochodzić do dyskryminacji wśród pracowników. Kierowca, który mówi po niemiecku jest wysyłany do Niemiec, w związku z tym będzie miał wyższą stawkę niż jego kolega, który języka nie zna i jeździ np. do Włoch z pominięciem Niemiec. Tak samo kierowca w Polsce - wykona tę samą pracę za mniejsze wynagrodzenie - mówi Maciej Wroński.

Państwa zaniepokojone nowymi niemieckimi przepisami to oprócz Polski: Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Słowenia, Chorwacja, Litwa, Estonia, Portugalia, Hiszpania i Irlandia. Głównym postulatem ich kolacji jest żądanie zawieszenia przez Niemcy przepisów aż do pełnego wyjaśnienia sprawy Komisja Europejska dała Berlinowi 30 dni na odpowiedź, czy rzeczywiście zamierza stosować płacę minimalną wobec przejeżdżających tranzytem.

"To boli bardziej niż sankcje w wojnie handlowej z Kremlem"

Liczymy, że do czasu ostatecznego rozwiązania problemu płacy minimalnej Berlin zawiesi przepisy dotyczące tranzytu - mówił w zeszłym tygodniu wicepremier Janusz Piechociński po spotkaniu z unijną komisarz Elżbietą Bieńkowską. To działanie i to rozwiązanie, które wprowadziły Niemcy i które kwestionuje nie tylko Polska i polski transport międzynarodowy jest boleśniejsze w swoim wymiarze niż nawet sankcje w wojnie handlowej Kreml - Bruksela - podkreślił.

Stawka 8,5 euro za godzinę

1 stycznia w Niemczech weszła w życie ustawa o płacy minimalnej. Stawka za godzinę, która dotyczy Niemców, ale też obywateli innych państw pracujących w tym kraju, ma wynosić co najmniej 8,5 euro. Obejmuje to wszystkich pracowników w czasie ich zatrudnienia w Niemczech, niezależnie od tego, czy ich pracodawca ma siedzibę w kraju czy za granicą. Według interpretacji Berlina, ma to również zastosowanie do kierowców z firm transportowych spoza Niemiec. W praktyce każda firma transportowa, której samochód przejeżdżałby tranzytem przez terytorium naszego sąsiada, musiałaby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki.
(j.)