Gdyby prawdą było, to co powiedział Kazimierz Marcinkiewicz musiałby stanąć przed Trybunałem Stanu - tak słowa byłego premiera z Kontrwywiadu RMF FM komentuje Jarosław Kaczyński. Marcinkiewicz stwierdził, że gdy był szefem rządu służby specjalne były wykorzystywane do innych celów niż przewiduje to prawo. PiS traktuje słowa byłego premiera jako element kampanii wyborczej.

Zdaniem polityków PiS, to nie przypadek, że akurat tuż przed zakończeniem kampanii wyborczej były premier wychodzi z takimi rewelacjami. Gdyby to była prawda, musiałby sam odpowiedzieć, bo to przecież premier odpowiada za służby – mówi Arkadiusz Mularczyk z Prawa i Sprawiedliwości: Dopuścił się przestępstwa takiego, że jako przełożony nie powiadomił prokuratury o nielegalnych działaniach służb specjalnych. To wszystko kompromituje Kazimierza Marcinkiewicza, który w ostatnim dniu kampanii, jak z kapelusza próbuje wyciągać jakieś nowe zarzuty pod adresem PiS.

Z całą powagą natomiast traktuje wiedzę byłego premiera poseł Sebastian Karpiniuk, szef komisji śledczej do spraw nacisków na służby: Wobec tego co dzisiaj oświadczył, bardzo poważnie rozważamy możliwość wezwania pana Kazimierza Marcinkiewicza przed komisję śledczą. Niczego nie przyspieszając zajmiemy się tym po wyborach – mówi Karpiniuk. Nie wcześniej, bo jak tłumaczy, chciał uniknąć zarzutu wykorzystywania prac komisji do celów kampanii wyborczej.

To są słowa zgorzkniałego człowieka, który nie zrobił kariery politycznej. Platforma Obywatelska nie okazała się miejscem, w którym by Kazimierz Marcinkiewicz dalej działać w polityce - dodaje rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Sygnały mówiące o tym, że należałoby poprosić byłego premiera o informacje były już wcześniej. Słowa, które padły w piątkowym Kontrwywiadzie są dodatkowym bodźcem. Dlatego wezwanie Marcinkiewicza może być przegłosowane zaraz po wyborach, a pierwszy możliwy termin przesłuchania w trybie niejawnym - to koniec czerwca, początek lipca.