Decyzje podjęte w Brukseli na szczycie Unii Europejskiej uderzają w polską gospodarkę i spowodują wzrost cen energii - twierdzą politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ich zdaniem premier Ewa Kopacz powinna była zawetować ustalenia w sprawie redukcji CO2. "To jest ubezwłasnowolnienie Polski wobec naszych partnerów unijnych; z konkluzji szczytu zadowoleni mogą być Niemcy, Francuzi i Rosjanie. Efekty szczytu uderzą w polską gospodarkę, polskie górnictwo, oznaczają zamykanie kopalń, spadek rozwoju gospodarczego naszego kraju oraz bezrobocie" - oświadczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczyk.

Premier Kopacz zgodziła się, żeby Polska była dostarczycielem taniej siły roboczej, zrezygnowała z energetyki opartej o tani polski węgiel na rzecz kupowania drogiej energii ze źródeł odnawialnych, która jest wytwarzana poza granicami naszego kraju - przekonywał Błaszczyk. Zapowiedział też, że klub PiS złoży wniosek o uzupełnienie porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu o informacje rządu na temat ustaleń podjętych na szczycie w Brukseli.

Z kolei poseł PiS Piotr Naimski ocenił, że realizacja unijnej polityki klimatycznej jest skrajnie niekorzystna dla Polski i uniemożliwia naszemu krajowi marzenie o dogonieniu w rozwoju krajów zachodniej Europy. Jego zdaniem decyzje podjęte na szczycie są dla Polski destrukcyjne, są "kagańcem dla polskiej gospodarki", ponieważ oznaczają m.in. realny wzrost cen energii elektrycznej.

Również zdaniem Krzysztofa Szczerskiego z PiS, decyzje podjęte w Brukseli, oznaczają wzrost cen energii w Polsce. Decyzje, na które zgodziła się Kopacz są przeciw Polsce - ocenił Szczerski.

Przywódcy państw i rządów Unii Europejskiej uzgodnili w nocy, że Unia ograniczy emisje CO2 o co najmniej 40 procent do 2030 roku względem roku 1990. Mniej zamożne kraje,w tym Polska, będą mniej obciążone kosztami ambitnej polityki klimatycznej. Ostateczne porozumienie przewiduje, że udział energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w Unii wyniesie co najmniej 27 procent w 2030 rok. Cel ten będzie wiążący na poziomie całej Unii, ale nie dla poszczególnych państw członkowskich.

Kompromis przewiduje, że mniej zamożne kraje - wśród nich Polska - będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 roku. O taki zapis walczyła premier Kopacz. Bez tej klauzuli byłoby trudno powstrzymać podwyżkę cen energii elektrycznej w naszym kraju.

Najmniej zamożne państwa podzielą się też środkami ze specjalnej rezerwy utworzonej z 2 procent pozwoleń na emisję. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne oznacza to, że Polska otrzyma około 7,5 mld zł do 2030 roku na modernizację naszej energetyki.