Prawo i Sprawiedliwość ma coraz większą alergię na media. Jarosław Kaczyński uważa, że w Polsce nie ma wolnych mediów. A gazety, stacje telewizyjne i radiowe skrupulatnie wytykają potknięcia władzy.

Ostatni spór dotyczy śledztwa sprzed 5 lat. Zdaniem tygodnika "Newsweek" ludzie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego tropili dziennikarzy prasowych. To nie dziennikarze byli na celowniku prokuratury, a funkcjonariusze służb specjalnych - zapewnia dziś Zbigniew Ziobro, szef resortu sprawiedliwości.

Podkreśla też, że zebrano wtedy materiały, które potwierdziły, że specsłużby za pomocą dziennikarzy chciały zdyskredytować niewygodnych urzędników państwowych, w tym Kaczyńskiego. Ziobro uważa, że takie próby trwają do dziś. Jednocześnie minister podkreśla, że śledztwo było w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek.

I choć Ziobro zachwala wyniki tego śledztwa, to na razie nie deklaruje, czy będzie powrót do tej sprawy. Ta sprawa wymaga oceny, a nie pochopnych oświadczeń - zaznacza. Przypomnijmy: śledztwo umorzono, kiedy Kaczyński stracił stanowisko w rządzie Buzka.

Jednak Zbigniew Wassermann koordynator ds. służb specjalnych, który w 2001 jako ówczesny prokurator krajowy formalnie nakazał wszczęcie śledztwa, sugeruje, że powrót do niego powinien nastąpić. Zdaję sobie sprawę, jak ogromne niebezpieczeństwo kryje się w tak ogromnym zjawisku jak nadużycie prawa przez funkcjonariuszy służb ochrony państwa. Atakowany w ten sposób polityk jest bezbronny; można go po prostu bezkarnie zabić - mówić.

Wassermann nie chciał jednak zdradzić żadnych szczegółów, zasłaniając się niepamięcią. W publikacji "Newsweeka" wietrzy za to kolejną manipulację; sugeruje, że artykuł był inspirowany, a wszystko po to, żeby nastawić media przeciwko politykom PiS-u. Czy zatem będzie kolejne prokuratorskie śledztwo przeciwko dziennikarzom...?