Prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie miał lekarz Tomasz G., kiedy w ostatnią środę, pełniąc dyżur w świdwińskiej stacji pogotowia, przyjechał do wypadku, do Kluczkowa. Bus potrącił tam 10-letnią dziewczynkę - donosi "Głos Koszaliński".

Widziałem, jakim krokiem pan doktor podchodzi do tej dziewczynki. On ledwo trzymał się na nogach - opowiada gazecie jeden ze świadków. Kiedy policjanci badali trzeźwość kierowcy busa, ludzie krzyknęli, żeby sprawdzili i trzeźwość doktora. Wtedy on zaczął nam mówić, że sobie nie życzy, żeby go obrażać, podważać jego autorytet. Policjantom nie pozwolił na wykonanie badania.

Tomasz G., lekarz chirurg z wieloletnim stażem, miał tłumaczyć świdwińskim funkcjonariuszom, że jest zajęły udzielaniem pomocy medycznej i nie ma czasu na poddanie się badaniu na obecność alkoholu w jego organizmie. Skończyło się na tym, że karetka z 10-latką i podejrzewanym o spożycie alkoholu lekarzem pojechała do połczyńskiego szpitala. 

Więcej o sprawie przeczytasz tutaj

W placówce Tomasz G. zgodził się na badanie alkomatem. Pierwsze wykazało u niego 1,4 promila alkoholu, drugie wykonane po 20 minutach - 1,1 promila. Mimo tych szokujących wyników lekarz udowadniał funkcjonariuszom, że jest w stanie wykonywać swoje lekarskie obowiązki. Odczytywał np. zapisy zdjęć RTG. Lekarzowi pobrana została również krew do badania, na podstawie którego biegły będzie mógł określić czas spożycia alkoholu. To istotne ważne, bo 10-letnia Marta nie była jedyną osobą, do której pomocy medycznej wzywany był na swoim dyżurze lekarz. W świdwińskiej stacji pogotowia, w pomieszczeniu, które zajmował, policjanci znaleźli trzy puste puszki 9-procentowego piwa. Trzy były pełne.

Materiały dowodowe w tej sprawie przekazaliśmy prokuraturze. To prokurator będzie decydował o tym, czy i jakie będą stawiane zarzuty lekarzowi dyżurnemu - mówi Aneta Sękalska-Cybul, rzecznik świdwińskiej policji.

Wojewódzka Stacja Pogotowia w Szczecinie rozwiązała kontrakt z doktorem. Pozostaje on jednak lekarzem chirurgiem w połczyńskim szpitalu. Wczoraj dyrektor placówki był na wyjeździe służbowym. 10-letnia Marta jeszcze w środę opuściła szpital. Potrącenie skończyło się na szczęście tylko na obtarciach i stłuczeniach.

www.gk24.pl

(ug)