Skandal w krakowskim pogotowiu ratunkowym. U trzech ratowników medycznych wykryto alkohol. Wcześniej próbowali ratować starszego mężczyznę, który zatruł się czadem. 83-letni mieszkaniec podkrakowskich Maciejowic mimo reanimacji zmarł. Cała ekipa karetki pogotowia trafiła do szpitala z objawami podtrucia tlenkiem węgla. Teraz szpital planuje zwolnić ratowników.

W szpitalu w trakcie badań okazało się, że ratownikom zaszkodził nie tylko czad, ale też alkohol. Mieli od 0,3 do 0,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Ratownicy stwierdzili, że nie pili na dyżurze, ani przed nim. Przyznali jednak, i to na piśmie, że alkohol wypili w szpitalu, leżąc na oddziale toksykologii.

Ekipa karetki rozpoczęła dwunastogodzinny dyżur o godzinie 19 w sobotę. Pół godziny po północy trafili do szpitala, a rano okazało się, że są pijani. Badania uzupełniające wykonywane były już o godzinie 6.30 tego samego dnia. U każdego z panów potwierdziliśmy obecność alkoholu we krwi. Według mojej wiedzy, będąc w szpitalu byli w godzinach pracy, na pewno - przyznaje dyrektor szpitala im. Rydygiera, Bożena Kozanecka.

Nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, czy ratownicy pili, tak jak twierdzą, na oddziale toksykologii, czy też przyjechali pijani. To wyjaśnić ma prokuratorskie śledztwo.

Nie mamy żadnych dowodów, żadnych przesłanek, ani wskazań, które by mówiły o tym, że pili alkohol wcześniej, czy przed dyżurem, czy w czasie dyżuru, natomiast z ich wyjaśnień jednoznacznie wynika, że odbyło się to w szpitalu - mówiła z kolei Joanna Sieradzka z krakowskiego pogotowia ratunkowego. Jak dodała, mężczyźni zostaną zwolnieni z pracy, kiedy tylko wrócą z lekarskiego zwolnienia.

Po zatruciu ratowników tlenkiem węgla głośno zrobiło się o detektorach, których nie mieli na wyposażeniu karetki. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że w trakcie szpitalnych badań wyjdzie na jaw, że załoga trafiła na oddział toksykologii pod wpływem alkoholu.

Z informacji reportera RMF FM wynika, że chodzi o ratowników medycznych z kilkunastoletnim stażem w pracy w pogotowiu. Pełnili dyżur w stacji Kocmyrzów niedaleko Krakowa. W nocy 8 lutego zostali wezwani do starszego mężczyzny, który zasłabł w łazience.

Z pogotowiem skontaktowała się mieszkająca w pobliżu rodzina mężczyzny. Zanim przyjechała karetka, zięć mężczyzny przeniósł go do przedpokoju i reanimował. Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce, przejęli reanimację. Kiedy dowiedzieli się, że do zasłabnięcia doszło w łazience, wezwali straż pożarną i przewietrzyli budynek. Przeprowadzone przez strażaków pomiary wykazały obecność tlenku węgla. 

O pijanych ratownikach nic nie wiedziała ani krakowska policja, ani prokuratura. Nie badali oni mężczyzn w Maciejowicach, nie otrzymali także wyników badań ze szpitala Rydygiera w Krakowie.

(ug,abs)