Wszyscy czują się dobrze i są w doskonałych nastrojach - tak prof. Andrzej Chmura ze Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie mówi o pacjentach, zoperowanych w ramach pierwszego w Polsce przeszczepu łańcuchowego nerek pobranych od żywych dawców niespokrewnionych. Prawdopodobnie już w piątek pierwsza dwójka z sześciorga pacjentów opuści szpital. Reporterowi RMF FM Mariuszowi Piekarskiemu udało się porozmawiać z panem Jackiem Nowakiem, który dostał wczoraj nową nerkę. "Boli, ale jestem szczęśliwy jak nigdy" - usłyszał nasz dziennikarz.

ZOBACZCIE FILMY zrobione na bloku operacyjnym przez reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego!

Cała szóstka pacjentów została już przeniesiona z oddziału intensywnej opieki chirurgicznej na zwykły oddział, co tylko potwierdza - jak mówią lekarze - że operacja zakończyła się pomyślnie. Wszyscy pacjenci są w bardzo dobrej formie, a wyniki porannych badań potwierdziły sukces przeszczepu. Wszystkie nerki pracują, nie ma powikłań ani nieprzewidzianych sytuacji.

Wszyscy jak nowi. Tutaj nie ma wejścia do brzucha i w związku z tym nie ma konieczności pozostawiania ich na czczo, oni mogą jeść i od razu normalnie funkcjonować - powiedział naszemu reporterowi prof. Andrzej Chmura z zespołu transplantologów.

Dodał, że cała szóstka, która od wczoraj przebywa razem, jest w doskonałych nastrojach.

Prawdopodobnie już w piątek do domów będzie mogła wrócić dwójka dawców, którym pobrano nerki bardzo mało inwazyjną metodą laparoskopową przy użyciu wziernikowania 3D. Konieczne było do tego wypożyczenie i sprowadzenie do szpitala specjalistycznego sprzętu. Trzeci dawca, któremu nerkę pobrano tradycyjnie, pozostanie w szpitalu, ale raptem 2-3 dni dłużej.

Jeśli zaś chodzi o biorców, to - jak usłyszał w szpitalu nasz dziennikarz - jeśli wszystko będzie toczyło się tak, jak do tej pory, to pacjenci z nowymi nerkami od niespokrewnionych dawców będą mogli opuścić placówkę za 2-3 tygodnie.

"W końcu będę mógł wziąć butelkę wody i napić się tyle, ile chcę"

Właśnie do tej ostatniej grupy należy pan Jacek. Naszemu reporterowi Mariuszowi Piekarskiemu powiedział, że szczęście po przeszczepie jest porównywalne z narodzinami dziecka - dla niego również zaczęło się nowe życie, w końcu bez dializ.

Pytany o pracę nerki, podkreślił zaś: 2,5 litra moczu wczoraj - to tyle, co przez trzy lata. Ponad trzy lata nie oddawałem moczu. W końcu będę mógł wziąć butelkę wody i napić się tyle, ile chcę.

Z powodu niezgodności grupy krwi pan Jacek nie mógł dostać nerki od swojej siostry, pani Jolanty. Dostał ją od pana Krystiana, który z kolei nie mógł podarować narządu bezpośrednio swojej matce.

Mam nerkę z Ciechanowa, ja jestem z Kutna. Daleko nie będzie miała. Joli nerka ma dalej, bo z Bydgoszczy do Krakowa - żartował teraz rozmówca Mariusza Piekarskiego.

Pani Jolanta podkreśliła zaś w rozmowie z naszym dziennikarzem, że nie ma dla niej żadnego znaczenia, że oddała nerkę nie bezpośrednio bratu. Najważniejsze, że po prostu będzie zdrowy.

Operacja trwała 12 godzin

Przeszczep przeprowadzany był między trzema parami, które wymieniły się między sobą nerkami. Byli w tym gronie pacjenci, którzy chcieli być dawcami tego narządu dla bliskiej im osoby, ale nie mogli tego zrobić bezpośrednio z powodu niezgodnej grupy krwi lub tzw. niezgodności immunologicznej. To dlatego postanowiono, że między tymi parami zostanie w tej sytuacji przeprowadzony przeszczep krzyżowy nerek, nazywany wymianą łańcuchową, gdy w takim zabiegu uczestniczą co najmniej trzy pary.

Jak donosił nasz reporter, lekarze zaczęli od pobrania nerki od młodego mężczyzny, pana Krystiana, który z powodu niezgodności immunologicznej nie mógł oddać nerki swojej mamie - mógł jednak podarować narząd panu Jackowi. Siostra pana Jacka, pani Jolanta - zamiast bratu, bo występuje niezgodność grupy krwi - oddała nerkę pani Elżbiecie, z którą ma zgodną grupę krwi. Z kolei mąż pani Elżbiety, Anzelm, oddał nerkę pani Danucie, czyli matce pana Krystiana, od którego cała operacja się zaczęła.

"Wymianę łańcuchową" przeprowadził zespół specjalistów w składzie: prof. Andrzej Chmura, prof. Artur Kwiatkowski oraz dr Rafał Kieszek. Koordynatorem transplantacyjnym całego przedsięwzięcia jest mgr Aleksandra Tomaszek.

Operacja trwała 12 godzin, a po jej zakończeniu dr Kieszek informował, że "wszystko przebiegło zgodnie z planem i bez komplikacji".

"Przeszczep łańcuchowy pozwala na spełnienie marzeń - marzeń chorych, ale też ich bliskich"

Na przeprowadzenie pierwszego w Polsce przeszczepu łańcuchowego zgodziły się Komisja Etyczna Krajowej Rady Transplantacji oraz sąd. Zgoda sądu była potrzebna, ponieważ polskie prawo nie pozwala na pobranie i przeszczepienie nerki od tzw. dawcy altruistycznego, jednak art. 13 Ustawy Transplantacyjnej dopuszcza możliwość przekazania narządów osobie niespokrewnionej w przypadku "szczególnych względów osobistych".

Jak mówił prof. Artur Kwiatkowski z zespołu transplantologów, taka operacja łańcuchowa - kojarzenie par niespokrewnionych i wymiana nerek - zwielokrotnia szansę na transplantację. Pozwala na spełnienie marzeń. Przede wszystkim na spełnienie marzeń chorych z niewydolnością nerek, dając im nowe życie, ale również na spełnienie marzeń bliskich tych chorych, tych osób, które chciały oddać nerkę, a nie mogły z przyczyn immunologicznych lub z powodu niezgodności grup krwi - podkreślał prof. Kwiatkowski.

Osoba, która nie może oddać (nerki) bezpośrednio swojemu bliskiemu, oddając (ją) obcej osobie uratuje życie właśnie swojej bliskiej osobie, czyli z miłości oddaje swoją nerkę tak naprawdę swojemu bliskiemu, ale w łańcuszku - podkreślała natomiast koordynator programu "Żywy Dawca Nerki" Aleksandra Tomaszek, dodając, że otwiera to zupełnie nowe szanse dla osób oczekujących na przeszczep.

Jak informował Mariusz Piekarski, w tworzonej w Szpitalu Dzieciątka Jezus bazie dawców jest już 30 par, które gotowe są "wymienić się" nerkami z inną parą.

W lutym tego roku w tym samym miejscu - klinice chirurgii ogólnej i transplantacyjnej Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie - ten sam zespół specjalistów przeprowadził pierwszy w Polsce tzw. przeszczep krzyżowy nerek od żywych dawców niespokrewnionych u dwóch par. Do tej operacji przygotowywano się trzy lata.

W warszawskiej klinice wykonywanych jest 40 procent wszystkich w kraju przeszczepów od żywych dawców. W ubiegłym roku w całej Polsce przeprowadzono 55 takich zabiegów.

Pomysłodawcą przeszczepów łańcuchowych był Felix T. Rapaport ze Stony Brook University w 1986 roku. Pierwszy taki program na świecie rozpoczęto w Korei Południowej w 1991 roku. Dzisiaj realizowane są w Szwajcarii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Australii i Kanadzie, a od lutego tego roku również w Polsce.

W Stanach Zjednoczonych w jednym z przeszczepów łańcuchowych uczestniczyło 9 par - najwięcej na świecie. Niektóre tego typu operacje są organizowane między kilkoma ośrodkami zajmującymi się tego rodzaju przeszczepami.