Od 2004 roku był tylko jeden taki rok, gdy nie trzeba było iść do urn. Politycy niezmiennie zachowywali się więc tak, jakby brali udział w plebiscycie popularności. Teraz przez 3 lata wyborów nie będzie. Czy coś się zmieni?

Wydawać by się mogło, że to wymarzony czas na reformy. To, co dziś bolesne, w ciągu 3 lat może przynieść wymierne efekty. Szansa jest - pytanie, czy starczy odwagi na ambitne projekty.

Szczególnie ostatnie dwa lata rządu pokazują, że premier jest raczej zachowawczy - mówi politolog Mikołaj Cześnik z Instytutu Nauk Politycznych PAN i SWPS. Platforma przesunęła się nieco do centrum, powoli staje się partią ciepłej wody w kranie, która cieszy się przede wszystkim z tego, że ta woda jest ciepła w kranie albo chociaż lekka i nie chce ryzykować - uważa Cześnik. Według niego "czeka nas raczej dryf, może w pożądanym kierunku, ale na pewno nie będą to reformy bardzo ambitne, z tego powodu, że jest zbyt wiele ewentualnie do stracenia".

Cześnik podkreśla, że premier szczególnie przez ostatnich kilkanaście miesięcy był bardzo zachowawczy. Brakowało mu trochę odwagi, wyraźnie zmienił się z polityka, który wydawało się, że ma wielkie zacięcie reformatorskie w polityka, który woli nie ryzykować - twierdzi Cześnik.

Teraz, choć nie będzie wyborów - mogą pojawić się nowe wymówki. W rekonstrukcji rządu już rzekomo przeszkodziła prezydencja. Co uniemożliwi reformy? Może kryzys? Do 2014 jakoś uda się przeczekać z takim argumentem... A później to już będzie z górki.