Ponad 250 kierowców na dobę rejestruje działający od kilku dni na pięciu największych białostockich skrzyżowaniach, system wyłapywania przejeżdżających na czerwonym świetle. Miejscy urzędnicy uważają, że liczby te spadną, gdy pierwsi piraci zapłacą mandaty.

System zarządzania ruchem obejmuje 119 skrzyżowań. To pierwsze, w takiej skali, rozwiązanie w kraju. Ma przede wszystkim zapewnić bardziej płynny przejazd, z preferencją ruchu miejskich autobusów, optymalizując działanie sygnalizacji świetlnej na podstawie danych zbieranych z kamer i detektorów ruchu.

By poprawić bezpieczeństwo, na pięciu głównych skrzyżowaniach w Białymstoku rozpoczął też działanie system wyłapujący kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Kamery robią im zdjęcia, a informacje o wykroczeniach będą trafiały do straży miejskiej.

Jak powiedział Janusz Ostrowski, dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich białostockiego magistratu, system wyłapuje obecnie na dobę 270-280 takich kierowców, ostatniej doby - 290. Zwrócił przy tym uwagę, że gdy system był testowany w maju, a kierowcy o tym nie wiedzieli, na dobę rejestrowano ponad pół tysiąca wykroczeń na tych pięciu skrzyżowaniach.

Miejscy urzędnicy uważają, że liczby te spadną, gdy pierwsi kierowcy zapłacą mandaty i zostanie to nagłośnione. Na razie bowiem dane przekraczających przepisy są przygotowywane do przekazania straży miejskiej, a ta będzie miała pół roku na ukaranie winnych jazdy na czerwonym świetle.

Dyrektor Ostrowski przywołał przykład Warszawy, gdzie po wprowadzeniu podobnego systemu i po pierwszych mandatach liczba kierowców w ten sposób przekraczających przepisy wyraźnie spadła. Na pewno będzie to działać prewencyjnie i poprawi bezpieczeństwo na ulicach - dodał.

(abs)